sobota, 11 marca 2017

Od Sunset: "Czarna krew (III Historia)"

„Czarna krew” była czymś dziwnym, przerażającym, a zarazem intrygującym. Wiadomość o chorym myśliwym dotarła do mnie w miarę szybko. Wiedząc, że mogę się zarazić, ruszyłam w stronę medyka, aby całe zajście zobaczyć na własne oczy, a nie wierzyć plotkom, które często są mylne. Lepiąca się do łap ziemia nie była przyjemna, wręcz przeciwnie. Brudziła moje żółte futro, co było prawie że niewidoczne. Ogon miałam trochę nad ziemią, z tego powodu, z którego miałam brudne poduszeczki u łap. Mgła, która jeszcze panowała na terenach watahy, parę dni temu minęła, a szare, smutne niebo nabrało ciepłych barw, dzięki przebijającemu się przez białe chmury Słońcu. Był ranek, więc rosa rozprowadzała się po całych terenach, dając niewinny, przyjemny zapach. Drzewa w obecnym stanie nie mogły narzekać na brak wody, ponieważ topniejący się lód dawał jej aż nadto. Dobrze, że mchy cześć z wody pochłaniały- w końcu powodzie nie są miłe. Pełne barw ptaki szybowały w przestworzach bądź śpiewały śliczne melodię na gałęziach już powoli budzących się do życia drzew. Podczas lekkiego marszu mogłam zauważyć gdzieniegdzie na morenowych wzgórzach króliczki, sarny i te piękne, majestatyczne zwierzęta, jakimi są jelenie. Bardzo lubiłam napawać się wzrokiem w ich poroże. Wyglądały, jakby ktoś wybitny zrobił artystyczne kreski, pomiatając pędzlem w jedną i w drugą, a następnie dokładnie tak sama zdublował to po drugiej stronie. Zachwyt nad nimi sprawiał, że momentami sama chciałabym je posiadać, choć wiem, że one nawet do wilków nie pasują i żałowałabym tego. Po tym, jak ostatni z nich uciekł mi z pola widzenia, mogłam skupić się na drodze. Nawet nie dostrzegłam wtedy, że jestem na miejscu. Podchodząc coraz bliżej jaskini, słyszałam głośniejsze krzyki i jęki. Czasem nawet w moim umyśle gościła myśl, czy czasem nie zwariował i dlatego wygaduje bzdury, takie jak czarna krew. Westchnęłam, po czym nabierając większy oddech, wstąpiłam na próg siedziby medyka.
- Tor?- spytałam, wiedząc, że tutejsze echo doprowadzi moje słowa do basiora.
- Sunset? To Ty? Wejdź. - usłyszałam nieco drgający głos, powtarzający końcówkę parę razy, za każdym kolejnym coraz bardziej niewyraźne. Bardziej jednak zdziwiło mnie to, że po jednym, trzyliterowym słowie, który zagłusza jęk i krzyk, mnie rozpoznał. Faktycznie, wspominał kiedyś o tym, że umie bez problemu rozpoznawać dźwięki, ale mu nie wierzyłam do tego stopnia. Może to z zazdrości? Nie wiem.
Wiedziałam, że rzuciłam kostki i teraz tak sobie nie mogę wyjść. Dlatego też lekkim krokiem zaczęłam wchodzić w głąb coraz węższego, czarnego korytarza. W pewnym momencie wręcz nic nie widziałam. Ciemność opanowała moje oczy. Idąc prosto, obawiałam się, że trafię na ścianę i zaliczę z nią nieprzyjemne zbliżenie. Powoli jednak zaczęłam dostrzegać światło w pochłoniętym mrokiem tunelu. W głowie zadawałam sobie retoryczne pytania, znając odpowiedzi: „Czy to niebo mnie wzywa?”, „A może mam halucynacje?". Im bliżej się zbliżałam, tym mocniej światło dawało po oczach, odzwyczajonych już od niego. Zmuszając, do mrużenia ich, dostrzegłam powoli sylwetki wilków- leżącego i stojącego, który próbuje pacjenta uspokoić. Krzyki budziły przerażenie, co mnie niepokoiło. Nagle czarna, rozmazana jeszcze postać krzyknęła w moją stronę:
- Weź maseczkę oraz fartuch, żebyś się nie zaraziła. - po czym wrócił do uspokojenia myśliwego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz