sobota, 11 marca 2017

Od Cedy c.d Dallany

Nie mogę powiedzieć, że owa wadera przypadła mi do gustu; przeciwnie, początkowo chciałam odejść i nie mieć z nią już więcej do czynienia. Miałam wrażenie, że robiła awanturę o nic; w końcu gdyby naprawdę potrzebowała pożywienia to skorzystałaby z mojej propozycji i zjadła razem ze mną. Sama i tak nie byłam w stanie zjeść całej sarny, mimo, że głodowałam od dłuższego czasu. Z drugiej strony, rozumiałam ją; też nie byłabym zachwycona, gdyby ktoś wtargnął na moje tereny i upolował upatrzoną przeze mnie zdobycz.
Dallana zaproponowała mi spacer, no co przystałam z chęcią, mimo, że nadal niechętnie rozmawiałam z waderą.
- Myślę, że możemy zacząć od Matki. - mruknęła wilczyca, oceniając porę dnia po położeniu ognistej kuli gazu na niebie. - Oczywiście nie pokażę ci wszystkiego za jednym zamachem, po prostu nie jestem w stanie.
- Domyślam się. - odparłam, omijając szeroką zaspę kilkoma długi krokami – Chyba tereny żadnej watahy nie są małe. Czym jest ta ,,Matka"?
- Matka to największa rzeka Berkanan, wypływa z Gór Ryferyjskich. - widząc moje pytające spojrzenie kontynuowała cierpliwie, starannie ukrywając lekkie zirytowanie moją niewiedzą – To ten masyw górski na południu. Właśnie tam ma ona swoje źródła, a potem płynie na zachód, żeby skręcić znów na wschód. Wpada do Szarego Morza na północy i przecina całe nasze tereny.
Przysłuchiwałam się jej słowom uważnie, a do mojego umysłu powoli dochodziła świadomość, że być może właśnie znalazłam nowe miejsce zamieszkania dla mnie i dla Asmodeusa, a moja towarzyszka jest prawdopodobnie Alfą watahy, na której tereny weszłam... Alfą? Ona użyła innego określenia... Ansuza, czy jakoś tak. Nie spotkałam się jeszcze z innym nazewnictwem stanowisk; zawsze, nawet u mnie było tak samo; Alfa, Beta, Gamma, Delta, Omega... Owszem, czasem zdarzały się różnice, na przykład w moich rodzinnych stronach wyróżnia się jeszcze dwa klany, które stoją wyżej nad resztą społeczeństwa. Niemniej martwił mnie fakt, że nie przypadłyśmy sobie do gustu. Chciałabym, żeby przyjęła mnie i Asmo do siebie; w końcu lepiej się stanie, jeśli wokół nas będzie więcej wilków, które będą stanowić wsparcie dla nas obojga. Lepiej polować w grupie, dodatkowo watahę trudniej zaatakować niż dwa pojedyncze wilki, więc bezpieczeństwo również jest większe.
Szłyśmy dosyć długo, czasem wymieniając kilka słów, jednak większość czasu truchtałyśmy w milczeniu, a ja syciłam zmysły pięknem zimowej puszczy. Byłam bardzo ciekawa jak to wszystko wygląda kiedy lód topnieje. Chciałam jednak zatrzeć nieco negatywne początkowe wrażenie, więc przerwałam monotonną ciszę.
- Właściwie... - zaczęłam – Dlaczego zamiast Alfy mówisz o sobie... Ansuza? Tak, to tak się nazywa?
- Owszem, dobrze mówisz. To długa historia. - odparła, klucząc sprawnie między drzewami – Mamy Ansuzę, Dagaza, potem jest Laguz, następni w hierarchii są zwykli członkowie czyli Raido. Szczenięta noszą miano Sowilo, a Othanal zastępują omegi. Najistotniejsze są jednak dwie pierwsze nazwy, ponieważ wzięły się od pierwszych dwóch basiorów na naszych terenach, którzy założyli naszą watahę. Byli to bracia, ale mieli oni również siostrę; jak możesz się domyśleć, owa wadera zwała się Berkanan. Ansuz oraz Dagaz zdecydowali, że najwyższym członkiem hierarchii będzie pierwszy wilk, natomiast drugi brat będzie mu pomagać. Jednakże ich siostra została zauważona przez jednego z bogów; Jaszę, który zakochał się w śmiertelniczce. Dzięki niemu stała się boginią, otrzymała nieśmiertelność oraz siłę przewyższającą zwykłe wilki. Jej bracia jednak spotkali się z ogromnym zagrożeniem; Bestią, na której tereny wtargnęli. Wywiązała się walka, w efekcie której potwór zginął, a sama Berkanan została śmiertelnie ranna. Wróciła w zaświaty, do swojego partnera i od tego czasu czasem pojawia się na Ziemi. Każdy z członków naszej społeczności ma jednak coś, co wyróżnia nas spośród innych wilków; talizman reprezentacji, który otrzymaliśmy na Ceremonii. Jest on najcenniejszą rzeczą, jaką posiadamy. Ciebie też to czeka, jeśli zdecydujesz się do nas dołączyć. W wielkim skrócie tak to wygląda.
Patrzyłam na nią z lekko zmarszczonymi brwiami. Owszem, słyszałam kiedyś o krainie noszącej właśnie takie miano, ba, nawet w moich rodzinnych stronach niektórzy ją znali, ale nigdy nie wiedziałam gdzie ona konkretnie jest ani na czym polega system, w którym żyją członkowie. Nigdy nie wierzyłam w żadne bóstwo, więc słowa Dallany wydawały mi się... absurdalne?
- Cóż... - zaczęłam ostrożnie, widząc, że wadera oczekuje odpowiedzi – Słyszałam już kiedyś tę historię... W nieco innej wersji, ale sens jest ten sam.
- Naprawdę? - zdziwiła się Dallana.
- Owszem - kiwnęłam głową, ale nim zdążyłam cokolwiek dodać zza pnia ogromnej sosny wyłoniła się srebrzysta wstęga rzeki, która była naszym celem.


Dallana?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz