czwartek, 30 marca 2017

Od Sorki c.d. Dallany: "Zima wilkowi wilkiem"

- Prędzej ja je zjem...? Mój język nigdy nie zasmakuje w takim... - wzdrygnęłam się.
Dallam patrzyła na mnie wyczekująco. Postąpiłam dwa kroki w przód i zatrzymałam.
- Co z tobą, Sorka?
- Nic takiego. Wejdź pierwsza, pójdę za tobą.
- Skąd mogę mieć pewność - powiedziała powoli - że nie uciekniesz, gdy się odwrócę?
- Sama nie mam takiej pewności - wymamrotałam - idź.
- W porządku - wadera bez wahania wkroczyła między jaszczury, które rozpierzchły się pod jej łapami i ruszyła przed siebie.
Po chwili zniknęła w mroku tunelu. Wzięłam głebszy oddech, skupiając się na małych, oślizgłych ciałkach. Zamrugałam gwałtownie, zwężając źrenice w szparki. Po ciele przebiegł mi szybki dreszcz, prawie nie zauważalny, potrząsnął sierścią i wprowadził skórę w odrętwienie. Potem drugi, silniejszy, w towarzystwie drgania łap i koniuszka ogona. Ogniste ślepia gadzin zwróciły się ku mnie z hipnotycznym sykiem. Zaszeleściły ogony. Języki raz po raz wyglądały gwałtownie spomiędzy pyszczków, setki par oczu naprzemiennie mrugały. Psychodeliczny obraz. Zaparłam się lekko łapami o grunt, w razie gdybym miała się przewrócić. Albo uciec. Przecież nie robiłam tego od tak dawna.
Wykonały rozkaz od razu, bez cienia wątpliwości, rozłażąc się z daleka ode mnie. Oglądały się za mną, gdy wchodziłam do tunelu na sztywnych łapach. Sztywnych jak kołki, jakby jaszczurki wciąż zalegały na sklepieniu tunelu, jego bokach i na ziemi. A ja szłam powoli, utrzymując gady na dystans. Szłam cicho, by nie rozproszyć się w tym zaklęciu, które tak wiele ode mnie wymagało. Szłam ostrożnie, bo nie chciałam, by Dallam zobaczyła mnie w ej chwili.
Usłyszałam ją na czas, tuż przed sobą. Zatrzymałam się i otrzepałam prędko. Łapy ze sztywnych kołków zmieniły się w watę. Wadera odwróciła się, widziałam jej pysk w snopie światła padającego zza zasłony. Zasłona, czymkolwiek była, skrywała resztę tunelu. Dallana przyjrzała mi się, mrużąc oczy.
- Wszystko dobrze, Sorka?
- Czemu miałoby nie być dobrze?
- Twoje... - zająknęła się, przyglądając mi się z powagą - twoje oczy trochę dziwnie wyglądają w tym mroku. Podejdź do światła.
Nie okazałam zaniepokojenia. Nie drgnął żaden mięsień, tylko powieki zatrzasnęły się, a źrenice przeczesywały ciemność impulsywnymi ruchami. Gdy je otworzyłam mdłe do tej pory światło zaczęło mi przeszkadzać.
- Widzisz coś niepokojącego? Może mam stado jeleni w oczach? - Zapytałam sarkastycznie.
- Nie - Dallam wyglądała na nieprzekonaną - nie masz. Może mi się wydawało.
Nie wydawało ci się, pomyślałam. Ni tobie, ni mi. Obie o tym wiemy i obie zachowamy to dla siebie, by nie martwić tej drugiej. Towarzyszka odwróciła się i odchyliła zasłonę. Światło pochodni oślepiło mnie.

Dallam? (powodzenia z zupą)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz