piątek, 17 marca 2017

Od Dallany c.d. Sorki: "Zima wilkowi wilkiem"

Chwilę wcześniej skręcało mnie w żołądku na myśl o zbliżeniu się do tego śluzu, teraz wbiegałam w ohydny tunel. Maź znajdowała się nie tylko na ścianach; biegnąc, musiałam pilnie uważać, by nie zaliczyć gleby prosto w obrzydliwą ciecz. Korytarz początkowo był koszmarnie ciemny. Co jakiś czas miałam wrażenie, że dotyka mnie śliska macka. Kiedy dotarł do mnie nikły blask naściennej świecy, doszłam do wniosku, że wolę jednak mrok. Od czasu do czasu, to znaczy przy każdej świeczce, do ogólnego wrażenia dochodził widok tego, po czym stąpałam. Starałam się mimo wszystko trzymać tępo, bo w końcu tunel kiedyś się skończy, a bez mapy nie wiedziałabym, jak chociażby zawrócić.
Znowu w mroku, znowu ohydne uczucie i nagle podłoże zaczęło gwałtownie opadać, a rozpędzona ja nie mogłam wyhamować, przez co upadłam i zjeżdżałam coraz szybciej, przy zakrętach uderzając o ściany i na chwilę wytracając prędkość. Trwało to dla mnie moment, gdy nagle zjechałam na prosty grunt, prosto w kierunku światła. Zatrzymałam się, ale rozpędzona Sorka uderzyła we mnie, przez co obie wyleciałyśmy z tunelu. Podniosłam się na łapy. Na gładkiej, do tej pory dosyć czystej podłodze widniały plamy galaretowatej substancji, w której byłyśmy całe skąpane. Zapach szlamu spowodował, że mnie zemdliło i najzwyczajniej w świecie - zwymiotowałam. Stałyśmy chwilę, kaszląc i otrząsając się.
- Co... To... Było. - rzuciła Sorka. Nie odpowiedziałam, bo nie wiedziałam. Miejsce, gdzie się znalazłyśmy, było małym i kompletnie pustym pomieszczeniem, poza kotarą, prawdopodobnie zasłaniającą kolejny tunel. - Dallam, mapa i tak nie byłaby czytelna po kontakcie z... tym. - machnęła łapą w kierunku, skąd przyszłyśmy.
- Masz rację, ale nie możemy tu tkwić.
Byłyśmy kompletnie same w miejscu, o którego istnieniu nigdy nie słyszałam, mimo że jestem tu od urodzenia. Nie wyglądało to najlepiej. Nagle kotara się przesunęła, ukazując korytarz, niemal prosty, wydawał się niezbyt długi. Nie widać było osoby, która odsłoniła przejście. Ruszyłam w tym kierunku powoli, usiłując zorientować się, co jest dalej. Sorka zaś nie postąpiła nawet kroku. Spojrzałam na nią pytająco, na co ta wymamrotała coś pod nosem, wgapiając się w wejście.
- Co mówisz? - spytałam półgłosem.
- Jaszczurki. - Powiedziała równie cicho, nie ukrywając odrazy. Powędrowałam za jej wzrokiem. Faktycznie, dopiero wtedy zauważyłam dziesiątki małych gadzin obsiadających sklepienie tunelu i ruszających zasłonką.
- Jeśli nie są wilkożerne, to się jakoś dogadamy przecież. Patrz - przewracając oczami, weszłam na skraj tunelu. Szeleszcząco-syczący tłumek przeformował się, odsuwając w głąb i wciskając w dziury. Jedna, głupia i ciekawska, przeszła mi między łapami w kierunku wadery, wystawiając swój ruchliwy język, ale zdążyłam przygnieść ją łapą. Raczej już nie wstanie. - Widzisz? Zwykłe, nieszkodliwe gadziny. Prędzej ty zjesz je, niż one ciebie.

Sorka?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz