czwartek, 4 maja 2017

Od Sunset c.d Shadow: "Nie oceniaj po pozorach"

Wadera, którą przedtem spotkałam była… nietypowa? Tak, to chyba najodpowiedniejsze słowo. Po uwolnieniu jej wróciłam do zbierania owoców. Wciągając przez nos przepiękną woń lasu po deszczu, rozglądałam się nad potencjalnym jedzeniem. Niestety jeszcze nie wszystko zakwitło, ba, znalezienie czegoś graniczyło z cudem. Wolnym, lecz lekkim dreptaniem analizowałam każdy szczegół, który miałam w zasięgu wzroku. Dzień zapowiadał się bajecznie. Kątem oka jednak dostrzegłam, iż nad rozłożystymi koronami drzew czuwa bezchmurne niebo. Z lekkim uśmiechem na pyszczku i dobrym humorem dałam się ponieść wyobraźni, tym samym nieświadomie cichutko podśpiewując piosenki, jakie moja mam mi dawniej miała w zwyczaju śpiewać. Moją harmonijny nastrój przerwał uderzenie w prawy bok, przez który upadłam.
- Co do anielki... – Mruknęłam, otrząsając się.
- Jeju, wybacz! Nie chciałam. Tam jest potwór! – Krzyknął znajomy mi głos.
Tak, to była Shadow. Odruchowo spojrzałam na wilczycę, gwałtownie się podnosząc.
- Jaki potwór? – Spytałam nieco rozdrażniona, otrzepując się z pyłu oraz brudu, który raczyła mi podarować Matka Ziemia.
- Nie wiem. – Przekręciła łbem w stronę ziemi. – Nie wiem, co to było. Jakiś niedźwiedź chyba. – Czułam, że była zdenerwowana, więc nie chciałam jej nakręcać.
- Dobrze, sprawdzisz ze mną, co to jest? – Spytałam łagodnym tonem.
Odpowiedzią było mruknięcie, które zawsze kojarzyło mi się ze słowem „tak” bądź „dobrze”. Stuprocentowej pewności nie miałam, bo dla innych to zaprzeczenie. Tak czy siak, poszła ze mną. Wyglądała na nieco zdenerwowaną, więc nie sądziłam, że kłamie. Całą rozmowę praktycznie ona prowadziła, jak i również nas do tego potwora. Momentami się wtrącałam bądź komentowałam jej słowa, by ta nie poczuła się ominięta. Słysząc delikatny szum wody, wiedziałam, że podążamy w stronę jeziora, ponieważ na morze było za daleko, a za cicho na rzekę. Nie traciłam czujności, bacznie rozglądając się i nasłuchując nad rzekomym potworem. Opis Shadow dał mi trop, jaki gatunek może to być, lecz nie chciałam, aby była w błędzie, więc nic nie wspomniałam. W pewnym momencie w oddali zobaczyłam zbiornik wodny, otoczony zarośniętymi kępami traw oraz niewielką, piaszczystą plażą.
- Na tej plaży go zobaczyłam, a zaraz potem uciekłam w las, żeby go zgubić. – Powiedziała pewnie.
Gdy podeszłam do jeziora, stawiając swoje łapy na gorących ziarnach piasku, nic, co by przypominało tego potwora z opisów Shadow, nie było. Złapałam trochę piasku w łapy, po czym go przetarłam, by lepiej doczuć się woni. Czułam tylko zapach wadery, więc spytałam:
- Na pewno tutaj go widziałaś? – Resztki piasku z mojej łapy powiał chłodny podmuch wiatru.
- Na pewno. – Zaczęła się obracać, jakby rozglądając się nad stworzeniem.
W tym momencie również usłyszałam w oddali szelest pochodzący z lasu. Moje uszy odruchowo się nastawiły, kierując się w tamtejszą stronę. Dźwięk był za cichy na gryzonia, a sarny nie mają zwyczaju w tych okolicach błąkać się po puszczy.
- Cicho. – Rzuciłam, żeby lepiej dosłyszeć się szelest, wadera przestała hałasować.
- Nie uciszaj mnie. – Zareagowała ostro.
- Serio, cicho bądź i słuchaj.
Te słowa poskutkowały. Wadera widząc, że przyglądam się jak wryta jednemu punktowi, stanęła obok mnie, robiąc podobnież. W pewnym momencie zza drzewa ukazało się ogromne zwierzę, które budziło postrach za szczenięcych czasów. Do czasu, gdy nie nauczono ich oczywiście, że to jest przyjazne stworzenie, szukające przyjaciół. Podeszłam pewnie do Jeledzia, który wpatrywał się w nas tak samo, jak robiła to wilczyca, widząc, że do niego podchodzę. Nawoływała, żebym zawróciła, ale chciałam jej pokazać, że nie ma się czego obawiać. Faktycznie, nie wyglądał przyjaźnie, ale ta kruszonka ma miękkie serduszko i jest bardzo wrażliwa. Jeledź był bowiem skrzyżowaniem jelenia i niedźwiedzia. Miał pysk i nogi niedźwiedzia, a tułów, ogon i poroże jelenia. Cztery razy większy od nas, więc nie dziwię się, że Shadow tak zareagowała. Bardzo rzadki i cenny gatunek. Z uśmiechem na pyszczku podeszłam do stworzenia. Uniosłam swoją prawą łapę, po czym delikatnie zaczęłam głaskać go po boku, by się nie przestraszył. Ten chwilę później klepnął sobie, przewracając się na plecy i machając łapkami dla zabawy. Podobno jest taki przyjazny, bo ma jeszcze korzenie z królika i jednorożców.
- Nie jest straszny. Chcesz spróbować?

Shadow?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz