poniedziałek, 22 maja 2017

Od Flliv

Co się wcześniej stało? Nie wiem, ważniejsze jest teraz pytanie: Co się za chwilę stanie? Co się stanie za kilka dni? Jak potoczy się moje życie? Już bez miłości rodzinnej, bez jakiegokolwiek członka rodziny... Może...To życie, niedługo się skończy...
Kilka minut później, byłam gdzie indziej, to było pewne. Otworzyłam oczy, pierwszy raz w moim życiu. Ten okrutny świat pozorem wygląda przepięknie i niewinnie. Wielkie, rozłożyste drzewa, pięły się do góry, patrząc na tereny u dołu. Niektóre już leżały na ziemi, nie mając szansy się podnieść. Niektóre już straciły swoje zielenie... Jak ja...
Pode mną mech i trawa, nade mną drzewa i niebo, tak wyglądało to otoczenie. Właściwie i ja mogłam patrzeć na otoczenie z góry. W tym momencie popatrzyłam na moje maluśkie skrzydła, jeszcze zbyt mizerne, by mnie podnieść. Podniosłam się, przechodząc tylko kilka kroków. Chciałam iść dalej, lecz moje łapy odmawiały mi posłuszeństwa. Położyłam się z powrotem na miękkim mchu, mając nadzieję, że dostanę energii na drugi dzień...
~~*~~
Minęło kilka dni, w których trudno nie było słyszeć skomleń, warknięć... słyszeć odgłosy walki. Ja natomiast nie odzyskałam sił, życie jeszcze mi je odebrało. Nie mogłam się podnieść, leżałam pod starym powalonym drzewem, nie spodziewając się żadnej pomocy. Mój łeb ułożony był na przednich łapach, ogon skulony, a skrzydła miały pełnić funkcję obronną. Przed wszystkim, chociaż wiedziałam, że tak na prawdę nie obronią mnie przed niczym.
Z moich oczu płynęły łzy smutku, w każdy dzień. Zastanawiałam się, dlaczego? Co ja takiego złego zrobiłam. Chyba że, tym małym złem byłam ja... Małą wpadką, wyrzutkiem, niepotrzebnym śmieciem, nadającym się tylko do kosza. Ale, ja też mam swoje uczucia. Nie wiedzieli o tym?
Zbliżał się zmrok, ten czas, którego najbardziej się obawiałam. Nie tylko dlatego, że w nocy, choć jest taka piękna, czychają niebezpieczeństwa i...po prostu się jej boję. Najczęściej w nocy przemykały się tędy inne, niebezpieczne wilki. Szczęście, że mnie jeszcze nie zobaczyły, wtedy byłby już ze mnie marny proch, którym już jestem. Dobrowolnie zamknęłam oczy, uspokajając się tym, że nikt nie będzie zaglądał pod drzewo.
~~*~~
Słońce wyszło już, świecąc mi prosto w oczy. Powolnie otworzyłam oczy patrząc, jak wstaje nowy, męczący dzień, chociaż nic nie robiłam. Czułam jak coś wysysa moją energię, jedno było pewne, iż nie dam rady stanąć na swoich łapach. Pozostało mi tylko czekać, co się dalej wydarzy...


Cedo?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz