środa, 3 maja 2017

Od Sorki c.d Cedy

Dotknęłam rysikiem zwoju i zastygłam, penetrując myślą własną pamięć.
Mantikora, mantikora... Powtarzałam w głowie to hasło, czepiając się wszystkiego, co udawało mi się sobie przypomnieć. Za dużo podgatunków, odmian i mutacji. Tłumaczył mi to kiedyś, ale nigdy nie pozwolił zobaczyć na żywo. A ja zgubiłam bestiariusz.
Odpechnęłam od siebie wspomnienia i skupiłam się na potworze, zapisując wszystkie wychwycone informacje.
Mantikora smocza, bezskrzydła, pierzasta, szarogrzywa, wielkoucha i drzewna... I jeszcze złota. Uśmiechnęłam się na myśl, jak wiele pamiętam. Każda odmiana zajęła oddzielny zwój. Pieczołowicie zapisywałam zwyczaje każdego podgatunku, dietę, wybierane legowiska, budowę ciała, toksyczność jadu. Szkicowałam wszystko, co pamiętałam, od samych kształtów kolców jadowych do całych sylwetek bestii.
"Mantikora (podgatunek: smocza) [...] Nazwa wywodzi się z podobieństw tej odmiany do smoków. Skórzaste skrzydła osiągają rozpiętość od 5 metrów, pancerz jest nie do przebicia. Ponadto odmiana odznacza się doskonałym metabolizmem, w związku z czym nie musi odpoczywać po posiłku."
Pomodliłam się w duchu do Jaszy, żeby nie ten podgatunek postanowił nas odwiedzić. Gdy kończyłam zapisywać informacje o mantikorach wielkouchych, usłyszałam znajome wycie. Ceda? Niedaleko, bardzo niedaleko. Zrozumiałam, o chodzi. Wstałam znad głazu, na którym leżały rozłożone zwoje i pospiesznie zebrałam je do swojej torby. Rysik zatknęłam za skórzany pas od talizmanu reprezentacji i ruszyłam truchtem na umówione miejsce.
Słońce niedawno wychyliło się zza horyzontu i teraz leniwie ciągnęło ku górze. Dobrze dogasiłam ognisko? Powietrze było chłodne, ale nie zimne. Rześkie. Na niebie nie było chmur. Wiatr nie wiał. Rosa, która skropiła trawy, łaskotała moje łapy.
Na miejscu nie czekałam na Cedę długo. Zastanawiałam się, czy nie powinnam powiadomić Laycatina, ale uznałam, że Ceda pewnie i o to zadbała. Kiedy zobaczyłam ją na skraju polany, wstałam gwałtownie, ruszona niepokojem. Usiadła ciężko, wyglądała na zmęczoną.
- Laycatin nie dotarł? - Zapytała niewyraźnie.
- Jeszcze nie. Co się stało?
- Mantikora się przemieściła i zaatakowała oddział zwiadowców.
- Psiakrew... Nie żyją?
Ceda spiorunowała mnie wzrokiem. Wstała, otrzepała się.
- Żyją. Udało im się uciec, ale dwoje z nich leży w lecznicy. Byłam tam i zdobyłam sporo informacji na temat tej bestii.
Powtórzyła mi, czego dowiedziała się od zwiadowców. Potwór, który ich zaatakował nie miał skrzydeł, a zamiast nich dwa kolce jadowe na bokach ciała i trzeci, największy, na ogonie. Przednie łapy krótkie, zakończone chwytnymi palcami i pazurami, a tylne długie i silne. A do tego duży, szarawy łeb.
- To wszystko - podsumowała - nie jest tego jakoś dużo, ale musieli zająć się ucieczką, a nie podziwianiem tworu natury.
- Wystarczająco dużo. Dobra robota, Ced.
Zrzuciłam torbę na ziemię i zaczęłam gorączkowo ją przetrząsać. Zwoje z notatkami wypadły na ziemię pod łapy Cedy. Wadera usiadła obok mnie, przeglądając szkice i porównując informacje.
- To chyba ta - podała mi kartkę.
Wzięłam ją i przyjrzałam się.
- Masz rację. Mantikora bezskrzydła szarogrzywa. Mamy trochę szczęścia.
- Ach tak?
- Nie będziemy musiały tropić jej po niebie. Poza tym ten podgatunek ma pancerz tylko na ogonie. Jest dość zwinny, ale nie tak jak mantikora drzewna. Ten spadek zwinności powoduje duży łeb i ciężki ogon. Dlatego ma takie silne tylne łapy, żeby móc unieść cały ten ciężar. Tym bardziej, że przednie łapy nie są przystosowane do dużego nacisku. Z czego możemy wywnioskować, że mantikora słabo biega, ale dobrze się wspina i skacze. Największą przeszkodę stanowi jad. Jest wyjątkowo toksyczny, bardziej niż u innych odmian. Truciznę z żądeł możemy wyleczyć, jeśli wystarczająco szybko podamy odtrutkę. Jednak te kły, te w pysku, mają jad o wiele niebezpieczniejszy. Z tego co wiem na to odtrutki nie ma... Musimy jeszcze uważać na przednie łapy, pazury rozdzierają jak miniaturowe sierpy. Bestia dobrze widzi w nocy, więc zaatakujemy w dzień. Co dwa księżyce przeżywa okres w którym wydala stary jad i tworzy nowy. Jest wtedy bardzo agresywna i zgaduję, że ten okres właśnie jej się kończy. To by mogło wytłumaczyć, dlaczego zmieniła leże.

- Jedna z tego oddziału została dziabnięta tym jadowitym kolcem. Mam nadzieję, że Lay da radę jej pomóc.
- Nie martw się, Ceda. Na pewno da.
Laycatin pojawił się obok ze słowami:
- Oczywiście, że dam.

Ceda, Lay?


*Grafika zamieszczona w opowiadaniu została wykonana przez Sorkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz