wtorek, 2 maja 2017

Od Pierro c.d. Sorki: "Dobro jest względne 7"

- Nie frasuj się. Ja tu jestem, co oczywiście oznacza, że nic złego nam się nie przytrafi. - zapewniłem.
- Skoro tak uważasz.
Piękne i zarazem niepokojące. Dopiero co się poznaliśmy a już się tak dogadujemy. Czy wszystkie samice z północy są takie? Mam nadzieję.
A może jest szpiegiem? A może się o mnie dowiedzieli? Muszę na nią uważać. Na nią i na wszystkie inne. Ponętne kształty i melodyjny głos nie mogą być w stanie zakłócić jasności mego umysłu.
Po pasjonującej rozmowie zapadła niezręczna cisza. Leżałem i patrzyłem w gwiazdy. Ona zapewne też.
Jak ja uwielbiam się na nie patrzeć. To takie nieziemskie, jakby ktoś od początku miał pomysł jak je rozmieścić. Jaszo... Tyle już rzeczy widziałem na tym świecie, a Ty dalej mnie zaskakujesz. Po chwili wszystko zaczęło się robić takie... mgliste...

***

Coś zaszeleściło w krzakach. Otworzyłem oczy. Jako wojownik muszę być czujny o każdej porze dnia i nocy.
Wstałem i zacząłem się rozglądać. Nic. Znowu. Tym razem było jednak inaczej. Czułem w kiszkach, że coś jest nie tak. Spojrzałem w górę na gwiazdy. Akurat jedna z nich zaczęła spadać.
Życzenie. Spadające gwiazdy to podarunek od Jaszy. Wtedy nasze życzenia zostają wysłuchane. Uklęknąłem:
- Jaszo, obdarz mnie siłą, której nie posiadł dotąd żaden inny wilk - powiedziałem cicho jak do modlitwy.
W krzakach znów coś zaszeleściło. Tym razem się nie mylę. Jestem pewien. Ziemia zaczęła się trząść. Spojrzałem na nieboskłon.
O nie. Gwiazdy spadają. Wszystkie!
Coś w buszu szykuje się do wyskoku. Przyjąłem postawę obronną. Wyskoczyło.
- Ahmman?

***

Obudziłem się. A więc to tylko był sen...
Podniosłem się. Nie mam czasu na sen. Nie mam czasu na odpoczynek. Nie boję się zmęczenia.
Ognisko już prawie wygasło. Dookoła było ciemno, lecz robiło się coraz jaśniej. Zaraz świt.
Obszedłem wokół ogniska i sprawdziłem co z moją towarzyszką. Spała. Miała piękny zapach. Pachniała bazylią, miętą oraz różnymi innymi ziołami. Wszystko w tej krainie jest takie... egzotyczne. Przysunąłem łapę, by ją pogłaskać. Miała taką miękką sierść. Po chwili zauważyłem, jakby zaczęła się do mnie dosuwać. Wtedy coś sobie przypomniałem:
- Wybacz, rozkazy wzywają. - mruknąłem.
Odszedłem w mrok. Nie mam czasu na sentymenty. Nie boję się nocy. Nie boję się zmęczenia.

***

Przyśpieszyłem kroku i kierowałem się na północny wschód. Czemu północny wschód? Metoda prób i błędów. Najwyżej kogoś schwytam i przesłucham.

***

Był późny ranek. Zauważyłem kogoś kierującego się w tę samą stronę co ja. Schowałem się za drzewami i czekałem. Jak drapieżnik czeka na swoją ofiarę.
Wychyliłem się lekko i wtedy ją zobaczyłem. Chyba najpiękniejszą waderę na świecie (moim skromnym zdaniem). Przeszyło mnie uczucie porównywalne do promieni słońca pustyni ogrzewających piasek o świcie. Kolor jej sierści był w barwach delikatnej żółci, który pod światłem mienił się w kolor zbliżony do złotego. Taka piękna...
Postanowiłem ją śledzić. Kto wie, może należy do Wilków. A z drugiej strony każda chwila patrzenia na nią to rozkosz.

***

Zorientowała się, że ją śledzę. Przyśpieszyła kroku.

***

Zgubiłem ją.
- Cholera! - krzyknąłem
Nie powinien był bawić się podchody, powinien był podejść prosto z mostu. A może, nie umiałem?
Nic straconego, zauważyłem nieopodal kamienistą ścieżkę. Skierowałem się nią i moim oczom ukazała się grota otoczona dębami, bukami oraz wysokimi sosnami. Stała przed nimi wadera o umaszczeniu ciała odcieniami jasnego i ciemnoszarego brązu. Do jej puszystego ogona owiniętego cienkim rzemykiem, przywiązane był dwa czarno-białe pióra.
Podbiegłem, stanąłem na dwóch łapach, napiąłem się.
- Wadero! Prowadź mnie do swojego przywódcy. - powiedziałem, a raczej wydałem rozkaz.
Po chwili konsternacji powiedziała do mnie:
- Stoisz przed nią.

Dallana?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz