piątek, 5 maja 2017

Od Shadow c.d Sunset

Jednak postanowiłam się obudzić i wstać, otworzyłam oczy w nadziei na ujrzenie błękitnego nieba i blasku słońca, lecz zamiast niego ujrzałam jakiś dziwny... niedźwiedzi pysk. Poderwałam się i zmierzyłam go wzrokiem, nie był w pełni tym zwierzęciem, był mieszanką niedźwiedzia i... jelenia?
To było najbardziej trafne określenie, cóż za miła pobudka! "Walczyć czy zwiewać?" zastanawiałam się, przyglądając się bacznie stworzeniu, mięśnie miałam napięte by w razie czego odskoczyć. Niedźwiedzio-Jeleń przyglądał mi się z zainteresowaniem, był trochę słodki jak nie próbował mnie zabić, ciekawe jak to jest zostać zabitym przez hybrydę miśka i jelenia, pewnie śmiesznie ale i boleśnie, nie mam ochoty próbować. Stwór otworzył paszczę i ukazał swoje "ząbki", to wystarczyło bym ruszyła biegiem, w stronę lasu by zgubić to dziwne "coś", powoli zwalniałam ale wykrzesałam jeszcze jakieś siły i znów ruszyłam prawie tak szybko
jak wcześniej. Postanowiłam się obejrzeć, by sprawdzić czy stwór dalej za mną biegnie, moją prędkość wyhamowało uderzenie o coś miękkiego, czyżby futro?
-Co do anielki...-mruknęła i otrząsnęła się z piasku, którym ją ubrudziłam.
- Jeju, wybacz! Nie chciałam. Tam jest potwór!- krzyknęłam przerażona, Sunset spojrzała
na mnie rozdrażniona.
-Nie wiem.-odparłam i wbiłam wzrok w ziemię w nadziei że nie zapłonę ogniem- jakiś niedźwiedź. Chyba.-pierwszy raz byłam tak wściekła na siebie że zareagowałam ucieczką. Sunset kiwnęła głową.
-Dobrze, sprawdzisz ze mną co to jest?-zapytała ciepło a ja zawahałam się, w końcu parsknęłam zdenerwowana, co Sunset odebrała chyba jako "tak" albo inne potwierdzenie.
Wadera ruszyła lekkim truchtem, ja po chwili zamyślenia też podążyłam za nią. Opowiedziałam jej wszystko po kolei, czasami wtrącała coś od siebie a potem milkła przysłuchując się mi.
Znów usłyszałam szum wody, spodziewając się że znów spotkamy to stworzenie napięłam mięśnie, po chwili się jednak rozluźniłam, mając przy sobie Sunset. Ona była tu dłużej niż ja.
Wadera zwolniła, i szła teraz miarowym tempem, zrównałam się z nią i też zaczęłam iść wolniej.
-Na tej plaży go widziałam, i uciekłam w las by go zgubić.-powiedziałam już pewnie i typowo - chłodno, Sun przewróciła oczami, chyba nie przepadała gdy byłam taka oschła, ale cóż.. Nie mój problem, teraz moje myśli były skupione na stworzeniu. Sunset stawiała pewnie kroki na gorącym piasku, trawa po której jeszcze przed chwilą szłam powoli zamieniała się w małe, rozgrzane drobinki i gdzieniegdzie rozrzucone jakieś badyle i inne chaszcze.
-Na pewno go tutaj widziałaś?-wadera zadała pytanie, podniosłam głowę by zobaczyć gdzie jest.
-Tak. Na pewno.-odparłam i wróciłam do badania wzrokiem terytorium, na którym już byłam, poruszyłam uszami gdy usłyszałam jakiś szelest. Dźwięk był podobny do tego wcześniejszego, gwałtownie poruszyłam głową by zobaczyć z jakiego miejsca dochodzi ten odgłos.
-Cicho.-usłyszałam stanowczy ton głosu Sunset.
-Nie uciszaj mnie!-warknęłam i chcąc zrobić jej na złość, zaczęłam jeszcze bardziej szeleścić.
-Serio, cicho bądź i słuchaj.-rzuciła stanowczo, dałam sobie spokój i cała spięta podbiegłam
do niej, najciszej jak umiałam. Wadera przyglądała się jednemu punktowi, przybliżyłam się trochę do niej i też wbiłam tam wzrok. W pewnym momencie zza drzewa wyszedł stwór, do którego zdążyłam się zrazić i zapałać szczerą odrazą. Sun podeszła spokojnie do stworzenia, pomimo moich protestów.
-Nie bój się, to tylko Jeledź.-zabrzmiało jak "śledź"... Jeledź spojrzał na mnie nieufnie, ciekawe czy mnie kojarzył... Sun podniosła łapę i powoli zaczęła gładzić stwora po boku, żeby go uspokoić? Ciekawe... Stwór wyglądał nawet przyjaźnie, ale i tak nie odważę się chyba by podejść do niego. Po chwili pieszczot, "misiek" położył się i uniósł łapy do góry. Sunset uśmiechała się.
-Nie jest straszny. Chcesz spróbować?-zapytała mnie ciepło, wmurowało mnie... Niepewnie podeszłam do Jeledzia, popatrzył na mnie z zainteresowaniem, odwzajemniłam spojrzenie.
-Zabijesz mnie...-mruknęłam i podniosłam łapę by pogłaskać "stworzonko", podobało mu się najwidoczniej, ale ja miałam dosyć. Oddaliłam się na bezpieczną odległość od Jeledzia.
-Brawo!- pochwała od Sun trochę polepszyła moje samopoczucie, ale nie na długo.- Spójrz na łapy.-dodała, spodziewając się najgorszego spuściłam głowę w dół. Moje przypuszczenie się sprawdziło, trochę się dymiły...
-Spoko, nic mi nie jest.- powiedziałam, w nadziei że Sun nie zauważy grymasu bólu. Skupiłam się na jakimś miłym wspomnieniu....
"Ceremonia dołączenia. To jest idealne!" wszystkie moje myśli, powędrowały w stronę tego wspomnienia. Ból powoli ustępował, aż wreszcie całkowicie zniknął.
-Wracam już.-rzuciłam na odchodne- i mam nadzieję że nigdy więcej nie spotkam Jeledzia.- Sunset zaśmiała się i podążyła w swoją stronę, utykałam lekko. Czas mijał, a ja powoli odczuwałam zmęczenie.
-Dojdź tylko do legowiska...-mówiłam do siebie, słabym głosem. Czas mijał, w plecy wiał mi wiatr który pchał mnie w stronę domu. Wreszcie mogłam nazwać jakieś miejsce domem, nie wiedziałam tylko na jak długo. Może zostanę samotnikiem? Eh.. głupia myśl. Jeszcze będę tego żałować, polubiłam ich. Uśmiechnęłam się lekko, chyba pierwszy raz nie chciałam kogoś opuszczać. Pomimo tego nie chciałam zbytnio się przywiązywać. Powoli robiło się ciemno a ja dalej nie wróciłam. Zgubiłam się? Szukałam śladów, wypalonych przez moją moc, nigdzie nie było ich widać. Reprezentacja dalej miała focha, bo tylko jarzyła się lekko ale ograć to nie łaska...
-Przydałaby się Sunset, albo ktoś inny z Berkanan.- czyżbym przestała lubić noc i samotność? Dziwne.. Zwykle to uwielbiałam.


>Sun? c: <

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz