sobota, 27 maja 2017

Od Cedy c.d. Asmodeusa

- Asmodeus? - szepnęłam, patrząc na.skrzydlatego basiora. Flliv między moimi przednimi nogami poruszyła się niespokojnie
- A jakżeby inaczej, Cedo? - nmruknął, uśmiechając się pod nosem. Serce zabiło mi szybciej i niewiele myśląc podskoczyłam do niego. Z impetem rzuciłam mu się na szyję, ściskając go mocno. Basior zachwiał się i upadł na mokrą trawę, pociągając mnie za sobą. Zaśmiałam się, czując jego zapach i ciało tuż przy sobie. Nie mogłam uwierzyć, że jest tutaj.
Nie zdawałam sobie nawet sprawy jak bardzo mi go brakowało.
- Pani Cedo, kim jest ten wilk? - usłyszałam zmieszany głos. Przypomniałam sobie, że nie jesteśmy sami i poderwałam się z ziemi na równe nogi. Laguza nie powinna się tak zachowywać.
- To jest... - zaczęłam i przerwałam na chwilę - jeden z wilków Berkanan, Asmodeus. Wrócił po dłuższym czasie na tereny watahy.
Zapadła chwila ciszy gdy nagle poczułam jak coś szarpie mnie za ogon.
- C... Cedo, możemy wracać do domu? - usłyszałam zduszony głosik. Rozległ się grzmot i Flliv pisnęła, chowając się pod długim włosiem.
- Flli! Przecież ty mokniesz! Tak, chodź, wracamy. - mruknęłam, patrząc na kulkę białej sierści. Waderka niespokojnie spojrzała na Asmodeusa, a on uśmiechnął się nieco wymuszenie.
- Asmo, chodź z nami. - powiedziałam, patrząc na rozchodzące się wilki. Mimo że było mi nieco wstyd za to, że dałam się ponieść emocjom to nadal odczuwałam wielką radość. Nie sądziłam, że on może wrócić. Nie miałam mu też za złe jego odejścia; wiedziałam, że musiał mieć powód. A nawet jeśli takowego nie posiadał, to na pewno nie chciał mnie zranić.
Przygarnęłam szczenię bliżej siebie, starając się osłonić je od wiatru. Basior patrzył na nią z lekkim zdziwieniem i niepokojem. Zauważyłam pytający wyraz jego oczu, jednak milczałam nadal, chcąc wyjaśnić mu wszystko kiedy będziemy już w ciepłej jaskini. Ruszyłam szybkim krokiem i usłyszałam, że po chwili wahania ruszył za nami.
Strach Flliv przeradzał się powoli w ciekawość. Mała zerkała na obcego coraz częściej, a kiedy zauważyła, jak wykorzystuje skrzydła do osłony przed wiatrem, zaczęła go naśladować. Uśmiechnęłam się czule.
Po dłuższej chwili trafiliśmy do domu. Pierwsza weszła Flli, zaraz potem Asmo, dopiero na końcu ja. Od razu rozpaliłam ogień.
-Flliv, wytrzyj się, bo zachorujesz. - rzuciłam, przynosząc parę suchych kocy.
Basior rozglądał się po pomieszczeniu. Zdałam sobie sprawę, że wiele się zmieniło od jego ostatniej wizyty. Koło ogniska stał fotel oraz niewielka kanapa, oba meble nie były zbyt stare. Na ścianach wisiała mapa watahy oraz kilka rozkładów dyżurów. Koło spiżarni była tablica, do której przypięte było kilka skrawków pergaminu z notatkami. No i oczywiście w rogu stała szafa z dokumentami.
-Trochę się tu zmieniło. - rzucił wilk, a ja zauważyłam, jak obserwuje kamizelkę laguzy, która była zawieszona n oparciu fotela.
- Tak. - westchnęłam, przynosząc trzy kawałki mięsa. Swój przyprawiłam ziołami i grzybami - Zdecydowanie.
- Zostałaś laguzą? - zapytał z uśmiechem, unosząc jedną brew.
- Niedawno. - odparłam, podstawiając jedzenie do ognia - Widzisz ten regał z makulaturą? To definicja mojej pracy.
- Ceda dużo pracuje! - wtrąciła Flliv, owijając się szczelniej kocem. Przysunęła się bliżej ognia i mnie.
- Nie sądziłem, że można objąć wyższe stanowisko w tak krótkim czasie.
- Ja też nie. - odparłam szczerze, patrząc mu w oczy. Nic się nie zmienił.
Bardzo mnie cieszyło, że znów jest koło mnie. Że możemy porozmawiać.
Waderka oparła się o mój bok i ziewnęła. Tłuszcz jelenia skwierczał przy paleniaku.
- Cedko, czemu część lasu jest spalona? - zapytał nagle Asmo. Spoważniałam.
- Ostatnio w watasze nie jest spokojnie. Wybuchła rebelia. Dwa basiory się pożarły, zebrały niewielkie oddziały i zaczęły walczyć. Jeden z nich podpalił drzewa i spłonęła pewna połać ziemi. - mruknęłam, poprawiając materiał, który zsunął się z grzbietu przysypiającej Flliv.
- Żartujesz.
- Nie bardzo, niestety. Najgorsze jest to, że jeden z nich, Fergus, napadł parę razy również na wilki z watahy, które w ogóle nie są w to zamieszane. Jedna z moich biegaczy prawie zginęła w pożarze, a Ago utraciła sprawność w łapie po tym, jak natknęła się rebeliantów... rozumiesz... - urwałam, nie chcąc zdradzać szczegółów przy Flli.
- Tak, jasne. - mruknął. Westchnął ciężko i przysunął się bliżej. - Cieszę się, że znów tu jestem.
- Ja też, Asmo. - uśmiechnęłam się i trąciłam go lekko - Tęskniłam za tobą.
- Wiem... Swoją drogą nie miałem pojęcia, że zostałaś mamą.
Zachichotałam.
- Jesteś zazdrosny, staruszku?
- Ja? Gdziieee taam. - parsknął i oddał mi kuksańca.
- Znalazłam ją razem z moimi zwiadowcami. - zaczęłam - Była wyczerpana i głodna, nie urodziła się tutaj. Prawdopodobnie albo się zgubiła, albo ktoś ją porzucił.
Pogładziłam śpiącą już Flliv, która wtulała się w moją sierść.
- A ty? Gdzie cię wysiewało przez tyle czasu?

<Asmo?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz