niedziela, 7 maja 2017

Od Shadena: "Początki są najtrudniejsze"

W tym dniu dużo się działo. Znalazłem sobie watahę, odbyłem już rozmowę z alfą, a tutaj zdaje się - Ansuzem. Z tego, co pamiętam, to to, że muszę jak najszybciej stawić się w Świątyni, by odebrać coś w rodzaju mojego talizmanu, który będzie mnie reprezentować. Mam już kilka podejrzeń, co do rzeczy, którą będę reprezentował, ale mogę się mylić. W sumie pomyliłem się już dużo razy, więc jest to bardzo prawdopodobne. Wieczorem, kiedy niebo pokrywały tysiące gwiazd, ja wyszedłem na ceremonię dołączenia. W dali widziałem już jaskinię przesłoniętą wodną kurtyną okazałego wodospadu. Z wnętrza biła łuna różowawo - pomarańczowego światła. Jako że noc była bezchmurna, to widziałem wszystko, co świeciło z odległości 1 - 2 kilometrów. Każdy krok zbliżał mnie do Świątyni, ale nie czułem niepokoju. Skoro inne wilki już to przeżyły, to nie widziałem powodu, dla którego miałbym się bać. Kiedy byłem może już z 50 metrów od mojego celu, ktoś mnie wyprzedził. Musiał biec bardzo szybko, ponieważ zorientowałbym się, iż ktoś za mną idzie. Wilk rzucił krótkie: "Spóźniona..." i wystrzelił w stronę jaskini w skale. Kiedy już doszedłem, bez wahania postawiłem łapę w Świątyni. Czekało tam na mnie 5 wilków, a w tym ten, który mnie mijał. Była to wadera, miała ciemnoszare futro i jaskrawo - zielone oczy. Dyszała trochę po biegu, ale nie wyglądała na bardzo zmęczoną. Zamieniła słowo z waderą o żółtym futrze i poszła na swoje miejsce. Wtedy odezwał, a raczej odezwała się Ansuz.
- Witaj, Shadenie. Mam na imię Dallana i jestem alfą, a u nas - Ansuzem - tej watahy. Za chwilę otrzymasz talizman reprezentacji, którego musisz strzec jak oka w głowie, bowiem jeśli dostanie się w łapy innego wilka, ty zostaniesz pozbawiony reprezentacji, a także zniesiony do rangi Othalan. Podejdź tu i weź swój talizman. - powiedziała Dallana, a potem zachęciła gestem do podejścia. Zrobiłem parę kroków w jej stronę, a ona wzięła w łapy naszyjnik z metalu. Uroczyście przekazała mi mój amulet, a w momencie, kiedy zetknąłem się z nim ciałem, okryło mnie białe światło. Przez parę sekund czułem się, jakbym trafił do raju, nie słyszałem nic, prócz własnego oddechu, miałem wrażenie, że unoszę się w powietrzu. Blask zaczął słabnąć, a wszystko powracało powoli do swej poprzedniej postaci. Nałożyłem naszyjnik i czekałem cierpliwie na jakąś końcową przemowę. W końcu odezwała się przywódczyni.
- Od tej chwili będziesz reprezentował ciszę. Twoją moc specjalną odkryjesz wkrótce. - rzekła, a potem poszła w głąb Świątyni, co odebrałem jako zakończenie. Za Ansuzem poszła żółta wadera, a reszta ruszyła do wyjścia. Ja także chciałem opuścić to miejsce, ale podeszła do mnie owa szara wadera.
- Witaj, jestem Sorka. Otrzymałam rozkaz odprowadzenia cię do jaskini i z grubsza powiedzieć o położeniu poszczególnych miejsc w watasze. - a więc nie robi tego z własnej woli... Może uda mi się z nią choć trochę zaprzyjaźnić, bo nie chciałbym chodzić tu sam jak palec.
- Shaden.
- Za chwilę powinna zjawić się jeszcze Ceda, ma dla mnie jakąś informację.
- Kim jest Ceda?
- To jedna z laguzów, taka jasno - szara z czerwonym piórem przy pysku.
- A, tak kojarzę ją. - po tych słowach nadbiegła wspomniana przez Sorkę Ceda. Z grobową twarzą przekazała jej zwitek papieru, a ona go wzięła. Przeleciała wzrokiem po tekście, a potem wybałuszyła oczy i z niepokojem spojrzała na Cedę.

Sorka, albo Ceda?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz