środa, 24 maja 2017

Od Cedy c.d. Flliv

- Stać! - nakazałam, zatrzymując się na niewielkiej polanie. Trzech zwiadowców w rozpoznawalnych kamizelkach stanęło za mną. Mieli na wyposażeniu kilka sztyletów, torbę z ziołami leczniczymi oraz strzałki z trucizną. Ubranie było pomalowane w zielono-szare łaty, jedynie moje miało na plecach czarną runę. Wszyscy byli czujni, nikt się nie odzywał, a jeśli już nadeszła konieczność, to mówiliśmy szeptem. Parę dni temu zauważono tu obce wilki i całkiem możliwe było, że nie miały przyjaznego nastawienia.
- Wiecie co robić. - mruknęłam - Pello, przeszukasz wschód.
- Tak jest. - odparł, przyciskając łapę do piersi. Odwrócił się i skoczył w krzaki, a jego kroki szybko ucichły
- Merga, ty idź na północ.
Wadera jedynie kiwnęła głową, zasalutowała i odeszła.
- Veno, ty idziesz ze mną. - powiedziałam, spoglądając na szarego basiora o brązowych oczach.
- Tak jest, Pani Cedo. - odparł, po czym ruszył za mną truchtem. Schyliliśmy głowy i skierowaliśmy się w stronę urwiska, uważając na najmniejszą gałązkę. Veno był młody, wolałam mieć go przy sobie. Często zdarzało mu się robić głupoty i wpadać w tarapaty przez nieuwagę. Miałam nadzieję, że kiedy wyruszę na przeszukanie razem z nim, będzie się bardziej pilnował.
Staraliśmy się wypatrywać śladów na ziemi, tak, żeby niczego nie zatrzeć. Kilka połamanych gałęzi i kępki sierści na kolcach krzewów upewniły nas, że idziemy w dobrym kierunku.
- Laguzo... - rzekł młody basior - Tu było kilkanaście, nie kilka wilków.
- Tak, to prawda. - potwierdziłam szeptem. Nagle rozległo się ostrzegawcze wycie, informujące o tym, że ktoś znalazł jaki niezwykle ważny ślad. Spojrzeliśmy po sobie i ruszyliśmy w miejsce dźwięku, najszybciej, jak pozwalała nam na to ostrożność.

***

- Merga? O co chodzi?
- Pani Cedo... - zaczęła wadera, a z lasu za nią wyłonił się Pello, zdyszany i zasapany. - Tutaj coś jest.
Wskazała łapą w ochraniaczu na kłodę powalonego drzewa. Młody basior podszedł i powąchał drewno.
- Śmierdzi wilkiem. - syknął, tuląc uszy - Obcym.
- To nie może być dorosły. - mruknął Pell, podchodząc bliżej. - Co najwyżej szczenię.
Obeszłam pień dookoła i zajrzałam przez największą dziurę do środka. Dostrzegłam jedynie błysk białego futra i oko małego wilczątka.
- Tak, to jest młode. - odparłam - Hej, mała, słyszysz mnie?
Uderzyłam łapą w zbutwiałe drewno. Szczenię nawet się nie poruszyło.
- Pello, Ven, spróbujcie roztrzaskać konar, tak, żeby nie zrobić jej krzywdy! - rzekłam, odsuwając się od kryjówki wilczęcia. Mogło spać... Ale równie dobrze mogliśmy przybyć za późno.
Drewno pękało z trzaskiem pod naciskiem silnych łap zwiadowców. Kiedy odepchnęli na bok ostrze drzazgi, przykucnęłam i wsadziłam łeb do pnia. Szczenię było za daleko, żeby dosięgnąć go zębami, a gdyby wilki próbowały połamać pień bliżej, mogłoby się pokaleczyć. Wycofałam się i próbowałam dosięgnąć małego zawiniątka łapą. Poczułam miękką sierść i najdelikatniej jak tylko mogłam, przysunęłam maleństwo do siebie.
Była to młodziutka, skrzydlata waderka. Nie mogła mieć więcej niż miesiąc, w dodatku była wychodzona i odwodniona.
- Hej, słyszysz mnie? - zapytałam, próbując ją obudzić. Nie reagowała.
- I co teraz? - zapytał najstarszy ze zwiadowców, Pello.
- Może się zgubiła... Możliwe, że należy do Berkanan. - mruknęła Merga, oglądając szczenię.
- A co jeżeli nie? - parsknął Pell.
- Nie ma to znaczenia. - warknęłam, odpinając swoją kamizelkę, po czym owinęłam nią wilczę. Chwyciłam za twardą, pomalowaną skórę - Zabiorę ją do siebie, wy zbadajcie to miejsce do końca. Pello, dowodzisz tą misją. Proszę o raporty. Pilnuj Veno.
- Tak jest, Pani Cedo. - zasalutował jasnooki basior. Kiwnęłam mu głową i skoczyłam w krzaki.

***

- I co z nią? - zapytałam, patrząc na medyka.
- Jest wycieńczona, głodna i odwodniona. Musiała kilka dni spędzić na dworze, na szczęście ostatnio było ciepło. To szczenię Berkanan?
- Nie wiem. - odparłam szczerze, patrząc na waderkę, która przykryta była kocem wyszywanym strasznie poplątanym i krzywym ściegiem, którego jeszcze nie skończyłam.
- Potrzebuje opieki. Przynajmniej dopóki nie odzyska sił. - stwierdził biały basior, patrząc na mnie znacząco.
- Rozumiem.
Skłonił się grzecznie.
- Do widzenia, Laguzo.
- Do widzenia. - odparłam, patrząc jak wychodzi z jaskini. Po chwili wróciłam do wilczęcia i dorzuciłam drewna do trzaskającego płomienia.

<Flliv?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz