poniedziałek, 22 maja 2017

Od Dallany c.d. Sorki

Był już późny wieczór, lecz wiatr, który delikatnie mierzwił mi futro, był ciepły. Spędziłam cały dzień na podziwianiu natury i odzwierciedlaniu jej na kartkach. Zadziwiające, jak wiele nowych rzeczy można znaleźć w miejscu, które zna się od małego. Dotarłam do jaskini, która jak zwykle powitała mnie delikatnym blaskiem kryształów. Rozpaliłam ogień i zrobiłam sobie herbatę. Popijając gorący napar, porządkowałam rzeczy z torby, którą miałam ze sobą tego dnia, po czym zwinęłam się w kłębek na posłaniu, mrużąc oczy. Dobry dzień. Udało mi się nikogo nie spotkać, miałam wręcz wrażenie, że wszystkie wilki gdzieś sobie poszły. Postanowiłam jutro zająć się leżącymi na stole raportami. Powoli już odpływałam w sen, gdy...
- Dallana? - poderwałam się, nieco zaspana. Rail stała w wejściu i ewidentnie nie cieszyła ją wieść, którą miała przekazać. Mnie za to nie cieszyło, że we własnym legowisku nie miałam chwili spokoju.
- Witaj, Rail. Co masz mi do powiedzenia o tak późnej porze? - spytałam, nie kryjąc niezadowolenia.

***

Biegłam w miejsce, gdzie miała stacjonować Sorka. Wreszcie spotkałam jakąś waderę... Gretanne, jedna z ulubionych podwładnych Sorki.
- Ansuza? Nie jest bezpiecznie, chodzić po okolicy samotnie...
- Chrzanię twoje pojęcie bezpieczeństwa - rzuciłam i wyminęłam waderę. Wpadłam na polanę, gdzie w grupkach siedziały wilki. Ignorując wszelkie powitania i pytania, natychmiast znalazłam się przed laguzą, której na mój widok uśmiech spełzł z pyska.
- Co? Dobrze się bawisz? - rzuciłam, na co ta zmarszczyła nieznacznie brwi. Towarzyszący jej Monelixe już miał się odezwać, ale wystarczyło, że na niego spojrzałam, by stulił pysk i położył uszy po sobie.
- Coś się stało? - zapytała Sorka bezbarwnym tonem.
- Nie, nic się nie stało. - nie potrafiłam opanować jadu w głosie. - Znikam na jeden dzień, tylko jeden dzień. Gdy wracam, las jest sfajczony, w lecznicy leżą półżywe młodziki, po okolicy krążą jacyś idioci, twoja raido upomina mnie za chodzenie po lesie, a ty nie raczysz wysłać mi wieści wcześniej. Rozumiem, że takie problemy mnie nie dotyczą?
- Dallam, spokojnie, porozmawiajmy...
- Właśnie to robię. - powiedziałam głośniej, zagłuszając dalsze słowa wilczycy, po czym kontynuowałam. - Nie wtrącam się zwykle do zarządzania oddziałami. Ale wiesz dlaczego wilki Berkanan walczą z wilkami Berkanan? Bo im na to pozwoliłaś. Oczekujesz, że zyskasz lojalność bawiąc się w altruistkę i spóźniając na zebrania? Po kiego biesa wysłałaś othanal na przeszpiegi? Mówiłam ci, że mu nie ufam. Dlaczego oczekiwałaś, że dwa równie harde co Pomer i Ferguson basiory ot tak się pogodzą? Nie masz odwagi by palnąć ich w durne łby i pokazać, że żaden z nich nie jest ważniejszy? Nie potrafisz utrzymać karności? Czy ty w ogóle znasz swoich podwładnych?
- Znam, ale wiesz, że nie wszystko da się rozwiązać na już. Znalazłam się na miejscu, gdy tylko doszła do mnie wieść. Niestety, było już za późno.
- Sorka doskonale sobie poradziła, ograniczając straty i ogarniając sytuację - wtrącił się Menelixe. - Myślę, że zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy.
- Nie. - ucięłam ostro i warknęłam. Wbijałam w laguzę spojrzenie. - Dałaś władzę raido nad innymi raido, tym samym dzieląc jednolite wojsko na grupy. Czy zapanowanie nad całą grupą przekraczało twoje możliwości? Dlaczego z jednego laguza wojennego nagle powstało ich dziesięciu? Nie przypominam sobie, bym na to zezwalała. Od teraz jesteś jedynym dowódcą, a jakkolwiek możesz wymagać pomocy od podwładnych, tak Monelixe, Gretanne czy Takvo są takimi samymi raido co tamci na dole. I proszę o tym pamiętać. - spojrzałam na wspomniane wilki, które w międzyczasie zjawiły się i w ciszy przysłuchiwały moim słowom. - Przypominam wam, o panującej tu hierarchii, nie odbieram zasług. Nakazuję raportowanie waszych poczynań - zwróciłam się znów do Sorki - Nie życzę sobie zatajania informacji. - powiedziałam tonem nie cierpiącym sprzeciwu. - Jeśli przez twoje niekompetencje i ten cały konflikt ucierpią cywile, odpowiedzialność spada na ciebie. Ciekawe, czy raczyliście zawiadomić inne wilki, czy ich bezpieczeństwo jest sprawą mniej istotną, niż kąsanie wroga. Żegnam.

***

Odchodząc, usłyszałam jeszcze, jak Sorka prosi któregoś z obecnych, by nie szedł. Za mną. Parsknęłam, zastanawiając się, kto był takim idiotą. Jeszcze tego brakowało, by śledzili mnie "obrońcy". Zanurzyłam się w las i skierowałam tam, gdzie prawdopodobnie nie stacjonowali rebelianci. Kopnęłam szyszkę, która odbiła się od drzewa z cichym pacnięciem. Zamachnęłam się i uderzyłam w drzewo, pazurami orając korę. Przeszłam przez bajoro, nie zważając na zimną, bryzgającą wodę i chlapiący muł. Spłoszyłam siedzące tam perkozy. Rzuciłam się na jednego, rozszarpując mu gardło, wyszłam na brzeg i zaczęłam szarpać, odrywać mięśnie, odrywać skrzydła, wyrywać pióra. Zostawiłam strzępy. Ruszyłam dalej, zaczęłam biec i zwolniłam dopiero, gdy zmęczenie przesłoniło złość. Padłam na ziemię, ciężko dysząc. Miałam chęć zostać tu i podziwiać gwiazdy. Nie byłam jednak aż tak głupia, by zostawać w nieosłoniętym miejscu jak łąka, na której się znajdowałam. Znalazłam wielki głaz o płaskiej powierzchni, pięć minut drogi dalej. Wskoczyłam na niego i położyłam się, opierając ubabrany krwią pysk na wyprostowanych, równie czerwonych łapach.
W tej samej pozycji zastała mnie Sorka niedługo później. Nic nie powiedziała na ślady krwi. Wskoczyła na głaz i westchnęła.
- Możemy porozmawiać?
- Teraz tak. Przepraszam za to, że...
- Nie przepraszaj, Dall. Masz rację, powinnam była trzymać łapę na pulsie. Nawaliłam, ale wszystko naprawię. - powiedziała, zmęczonym, lecz pewnym siebie głosem.Leżałam dalej, z zamkniętymi oczami, gdy ona odpowiadała na postawione jej przeze mnie zarzuty, jednak nic na jej słowa nie odrzekłam. Leżałyśmy przez chwilę w ciszy, gdy moja towarzyszka ponownie ją przerwała - Rozumiem, że jesteś wściekła, ale nic nie wspomniałaś o Sunset. Czy wiesz, że ona... Zaginęła?
- Och, Sorko. Masz nieaktualne wieści. - skrzywiłam pysk w drwiącym grymasie. Nawet szpiegów nie ma dobrych.
- To znaczy, że się znalazła? Nic jej nie zrobili? - kąciki jej warg uniosły się w słabym uśmiechu ulgi, który zaraz zniknął.
- Tak, znalazła się i nie, nic jej nie zrobili. Bo widzisz, nasza dagaza zdecydowała się przyłączyć do zdrajców.

Sunset? Sorka?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz