sobota, 27 maja 2017

Od Cedy c.d Flliv

Zdziwił mnie gest szczenięcia. Nie spodziewałam się tego. Wtuliła swój pysk w moją sierść, a koc zsunął się z jej skrzydeł. Poprawiłam go, chcąc ukryć zaskoczenie, po czym niezgrabnie ją objęłam.
Nie dziwiłam się strachowi małej. Domyślałam się, że musiała przeżyć traumę niezależnie od powodu nieobecności rodziców. Była bardzo młoda, kilka dni w samotności pewnie były dla niej przeżyciem. Nie chciałam jej przestraszyć, wiedząc, że dopóki nie odnajdą się wilki, które są za nią odpowiedzialne, mała będzie mieszkać u mnie.
- Flliv, jesteś może głodna? -zapytałam cicho, patrząc na koślawy ścieg na kocu, który marszczył materiał.
- No... może... trochę. - wydusiła waderka, patrząc na mnie z niepokojem kątem oka. Odsunęła się z powrotem na posłanie, otulając się kocem. Wstałam powoli i odeszłam do spiżarni, żeby wziąć mięso dla siebie i dla niej. Deszcz padał, wystukując rytmy na twardej skale jaskini, a wiatr wył na zewnątrz. Zagrzmiało.
Lubiłam taką pogodę. Leżenie w ciepłej jaskini i zasypianie przy odgłosach wiosennych burz było relaksujące. Pozwalało mi odpłynąć i zapomnieć o kłopotach. Ostatnio działo się to dosyć często, co mnie cieszyło.
Wróciłam do głównego pomiesszczenia, niosąc w pysku dwa kawałki sarniego udźca. Flliv siedziała skulona w rogu mojego posłania, zagrzebana pod kocami i ciężkimi skórami, spod których wystawał jedybie kawałek pyska z nosem i oczami. Jak tylko weszłam w jej pole widzenia utkwiła we mnie wzrok i nie odwróciła go nawet na moment. Zostawiłam jedzenie przy ogniu i zbliżyłam się do łóżka. Położyłam się koło niego, układając głowę na przednich łapach, po czym naciągnęłam sobie na grzbiet jedną z płacht.
- Musimy trochę poczekać, żeby dobrze się upiekło. - mruknęłam spokojnie - Chyba, że wolisz surowe.
Flliv pokręciła bez słowa głową. Nie wiedziałam o czym z nią rozmawiać, a nie chciałam jej męczyć pytaniami. Z drugiej strony uzyskanie paru informacji może się okazać kluczowe.
- Flli, pamiętasz może jak wyglądali twoi rodzice? - zapytałam delikatnie, unosząc głowę - Albo gdzie ostatnio ich widziałaś?
- N... nie...
- Nic nie pamiętasz?
Pokręciła głową, wbijając wzrok w skórę jelenia.
- To źle? - zapytała cicho, głaszcząc krzywy księżyc na kocu.
- Że nie wiesz co się stało? - pokiwała głową - Absolutnie. Nie jesteś niczemu winna Flli.
- Na pewno?
- Jasne. - złożyłam z powrotem głowę na łapach - Nie martw się, wszystko się ułoży.
Zapadla cisza przerywana jedynie cichym kapaniem deszczu i grzmotami. Z każdym hukiem waderka dygotała i wciskała się w ścianę.
- Skąd wiesz, że piorun nie uderzy w twój dom? - zapytała nagle, odsuwając się od kamienia i patrząc na szary dwór na zewnątrz. Również spojrzałam w wąskie przejście.
- Bo burza jest daleko- odparłam.
- Daleko? Skąd wiesz?
- Wystarczy policzyć sekundy między błyskiem, a dźwiękiem.
Zapadło milczenie, ale z satysfakcją zauważyłam, że Flliv zainteresowała się tym co powiedziałam. Kiedy rozbłysło światło zaczęła liczyć.
- Dziewięć. - sapnęła chwilę po grzmocie.
- Widzisz? Jest daleko, nic nam się nie stanie- odparłam, zdejmując mięso z rusztu. Wręczyłam jej jeden kawałek, a ten bardziej przyprawiony zatrzymałam dla siebie.
-Poza tym, piorun nie strzeliłby w jaskinię, bo jest nisko. One celują w wyższe rzeczy, takie jak drzewa. Właśnie o nie bałabym się bardziej.
Skrzydlata istotka kiwnęła głową, wbijają zęby w sarnie udo.

Flliv?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz