piątek, 5 maja 2017

Od Sunset do Sorki

Dreptałam po górskiej polanie, bogato usłanej licznymi rodzajami kwiatów, kierując się w stronę domu. Migoczące słońce grzało moje futro, nie żałując jednak promieni pobliskiemu wodospadowi, od którego biło światło. Aż ciągnęło, by do niego podejść i zdziwiłabym się, gdyby którekolwiek z wilków, odmówiłoby tej okazji. Spragniona, truchtem zeszłam ze szlaku, omijając pobliskie krzewy, aby tylko dostać się do hipnotyzującego miejsca. Im bliżej byłam, tym lepiej mogłam się przyjrzeć naturze rozwijającej się dookoła zbiornika. Przez kępy trawy przebijały się pojedyncze kwiaty, lecz większą uwagę przyciągała para, która unosiła się w powietrzu na skutek upadku nurtu rzeki. Dźwięk, mimo że był głośny, uspokajał. Zagłuszał własne myśli, co pozwoliło na odpłynięcie. Podeszłam do brzegu i długo się nie zastanawiając, skierowałam swój pysk ku wodzie, zamykając oczy z odprężenia. Po dotknięciu tafli wody, ta zaczęła się rozpraszać, a ja z niej czerpać wodę. Nagle coś dotknęło mojego nosa, więc od razu odsłoniłam powieki. Jedyne, co mogłam zobaczyć, to zielonawe stworzenie pływające w kółko pod wodą. Odruchowo wyprostowałam się, nie zdając sobie sprawy, że to był kolejny błąd. Gwałtownie podniosłam łapę po lekkim ugryzieniu małymi ząbkami w lewą tylną łapę. Mruknęłam pytającą, obracając się, żeby zobaczyć mojego „zabójcę”. Wtedy moim oczom ukazała się jaszczurka, która nawet nie raczyła się na mnie spojrzeć. Zamiast tego, wgapiała się swymi ślepiami na las za mną. Jednak nie na stronę, z której przychodziłam- bardziej na lewo. Zdezorientowana rozejrzałam się, ponieważ faktycznie, zwierzęta te często witają w tych stronach, ale… zazwyczaj się płoszą. Nagle z między moich łap wyskoczyła kolejna, uprzednio wychodząc z wody i delikatnie mnie chlapiąc. Mogłam się więc spodziewać, że to właśnie ona była taka ciekawska i obejrzała mój nos. Stanęła obok drugiej, powtarzając czynność poprzedniczki. W pewnym momencie gwałtownie się zerwały, szybkim tempem wijąc się na boki do miejsca, gdzie kierowały wzrok. Po tym, jak straciłam je z oczu, usłyszałam odganianie. Ktoś ewidentnie po zobaczeniu ich mówił coś, co przypominało „sio”, aby te odeszły. Zdziwiona nie ruszałam się z miejsca, wpatrując się jak głupia w punkt, po którym zniknęły. Czując zapach jednego z naszych, czekałam, tylko żeby dostrzec, kto to jest. Już wtedy uznałam, że nie znam dobrze tego Wilka, ponieważ zapach jest mi znajomy, lecz nie na tyle, by odróżnić go od pozostałych z watahy. Mimowolnie moje uszy się nastawiły, słuchając każdego kroku, jaki postawił jeden z mieszkańców watahy. Po chwili zza drzew wyłoniła się wilczyca o sierści w różnych odcieniach szarości oraz zielonymi oczami w podobnej barwie do talizmanu reprezentacji. Od razu, gdy ją zobaczyłam, wiedziałam, z kim mam okazję się zetknąć. Z Sorką. Ta wbiła we mnie wzrok z równym zdziwieniem, co ja początkowo. Postanowiłam do niej podjeść. Wadera w szybki czasie zorientowała się, że idę w jej kierunku, więc zrobiła podobnież.
- Cześć, co chciały do Ciebie te jaszczurki? – Spytałam, będąc pewna, że poszły do niej.

Sorka?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz