Dotarłyśmy do wejścia. Brunchilda nakazała mi gestem milczenie i pokazała, bym szła przodem. Niepewnie przestąpiłam próg. W pierwszej chwili, oślepiona nagłą jasnością, nie do końca wiedziałam, co znajduje się przede mną. Gdy moja łapa zapadła się w szlam z głośnym, ohydnym tąpnięciem, a oczy przywykły do zmiany światła, zobaczyłam.. TO.
- Obudzisz go! Głupia - skarciła mnie półgłosem stojąca z tyłu postać. Było już jednak za późno - zobaczyłam otwierające się, jarzące na pomarańczowe oko o wąskiej źrenicy i wielkie cielsko uniosło się z gracją, szybko obracając całkowicie w naszym kierunku. Bestia otworzyła pysk, wysuwając pięć wężowych języków i z cichym sykiem łapała wonie, kierując spojrzenie prosto na mnie. Jaszczur wydał z siebie ni to skrzek, ni to pisk i zamachnął się na mnie jednym z kilku długich ogonów.
- SORKA RUSZ SIĘ TUTAJ! - wrzasnęłam. Uskoczyłam przed ciosem, przeturlałam i znalazłam się kilka kroków od jego tylnej, lewej łapy. Odruchowo skoczyłam i wgryzłam się w zimną skórę, czując ten obrzydliwy posmak szlamu. To był błąd. Nie miałam czasu na dłuższą degustację - rozjuszone bydle wykręciło się i zamachnęło w moim kierunku krótką łapą, obdarzoną zupełnie niepodobnymi do jaszczurczych pazurami. I tego ciosu uniknęłam, oddając się w piekielnie męczący taniec ataków i uników - nie mogłam się zatrzymać w jednym miejscu nawet na moment bo któraś z kończyn gada już tam była. Przeskoczyłam jeden z ogonów, przeturlałam się pod kolejnym, chwyciłam w zęby jeden, który chciał się owinąć wokół mnie; uniósł się z niespodziewaną szybkością, wyrzucając mnie kilka metrów dalej, tak iż znowu znalazłam się z przodu jaszczura. Ten obrócił się z zamachem i tym razem nie udało mi się zareagować odpowiednio szybko. Padłam na ziemię, rejestrując gdzieś w pobliżu Sorkę. Zadzwoniło mi w uszach i przed oczami pojawiły się mroczki. Dałam sobie dosłownie chwilę na powrót do przytomności - o dziwo gad nie wykorzystał okazji do pozbycia się mnie raz a dobrze. Co nie oznaczało, że mamy we dwie z Sorką jakiekolwiek szanse w tym starciu. Trzeba było sobie pomóc magią.
Zebrałam w sobie zapas sił, po czym podniosłam się na łapy z zamiarem wbiegnięcia bezpośrednio przed przeciwnika. Co dziwne, okazało się to nie być konieczne, bowiem wąskie źrenice wpatrywały się prosto we mnie. Złapałam go w sidła i niemal czułam przepływ energii, której przecież nie tracę przy tego rodzaju transakcji. Bestia znowu wydała z paszczy ten dziwny ryko-pisk. Miałam nadzieję, że uda mi się w ten sposób ją zmęczyć, ale wciąż miotała się jak głupia. Gdzieś głęboko w sobie czułam przyjemny dreszcz, jak zawsze, gdy zadawałam cierpienie swoją mocą. Usłyszałam zaniepokojone pytanie Sorki, kątem oka widziałam, jak w jej kierunku leci cios i jak ona uskakuje. Prawdopodobnie minęło mniej niż minuta; zwykle wtedy przestawałam, ponieważ traciłam rachubę czasu i byłam przekonana, że upłynęło kilka chwil. Postanowiłam przerzucić się na plan B, absorbujący sporo energii patrząc na gabaryty jaszczura, lecz mający go obezwładnić.
- Dallam uwa... - tylko tyle usłyszałam, bo z prawej strony głowy poczułam nagły, tępy ból... Świat zawirował... obraz zamazał... kolory nabrały ostrości a inne zbladły, urosłam, uniosłam się... zobaczyłam malutką Sorkę, patrzyłam w dół... prosto na łapy.. w lewo, na poskręcane ogon...y...
O bogowie, jestem jaszczurką...
Sorka?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz