sobota, 6 maja 2017

Od Sunset c.d Cedy: "Błękitne pióro w drewnianej chacie"

Mimo swojego groźnego wyglądu spowodowanego baranimi rogami nie wydawał się zły. Można było dostrzec u niego niedojrzałość, więc z łatwością stwierdziłam na wstępie, że jest młody.
- Kogo zaatakowaliście? – Spytała Ceda.
- Uch. – Mruknął. – To już na tych terenach nie można sobie nic upolować?
- Nie. – Wtrąciłam, po czym stanęłam niedaleko niego, a zarazem między wejściem, by nie miał w razie czego jak uciec. – Nie jesteś stąd, a słyszałyśmy wilczą mowę, wołającą o pomoc. Powiedz, kto to był.
- Czemu was to interesuje? – Spytał rozdrażniony.
- Nie możecie polować na naszych terenach. – Rzuciła Ceda, skanując nowo poznanego wzrokiem.
- Naprawdę chodzi wam o jakiegoś dzika? Przecież to absurd śledzić kogoś z tego powodu.
Poczułam się wtedy trochę nieswojo. Czyżby moje obawy o polowaniu się potwierdziły? Nie zmieniało to jednak faktu, że polują na czyjś terenach. Po chwili ciszy dodałam:
- Skąd macie tę chatę?
- Jeju… - Przekręcił oczami. – To jakiś wywiad? Nie mam zamiaru stać tu na dworze w ciemną noc aż do brzasku, żeby odpowiadać na wasze pytania. – W tym momencie basior wydał dźwięk, przypominający zakrztuszenie się. Było to co najmniej dziwne i sztuczne, więc sprawiło, że podwoiłam swoją gotowość do ataku. – Jak chcecie, możecie wejść do „tej chaty”. Wtedy wam wszystko opowiem.
Wymieniłam się z Cedą wzrokiem. W jej oczach, mimo że nieco pochłoniętych czernią przez otaczający nas mrok, mogłam dostrzec zdziwienie, lecz zarazem zgodę. Moje wątpliwości zostały rozwiane, kiedy ta lekko i niezauważalnie dla basiora kiwnęła łbem.
- Dobrze. – Powiedziałam niedługo potem.
Wilk westchnął, po czym obrócił się w kierunku drzwi. Podniósł swoją szarą łapę, ponieważ już miał wykonać krok, gdy Ceda mu w tym przeszkodziła:
- Czekaj, pójdziemy pierwsze. - Oznajmiła stanowczo.
- Nie wiem, czy mój towarzysz będzie zadowolony, gdy zamiast mnie zawitają przed nim dwie wadery.
- Czemu nie? Jeśli masz jednak wątpliwości, możesz iść między nami. – Odpowiedziała.
- Cóż za zaszczyt. – Parsknął, spuszczając delikatnie łeb w dół.
Mimo że było to parę metrów, nie chciałyśmy, by coś wtedy nabroił, więc wraz z towarzyszką byłyśmy w pełni gotowe do reakcji. Wilczyca była bliżej chaty, gdy ja prowadziłam go po zewnętrznej stronie. Kiedy basior miał wchodzić na taras, mruknęłam, ponieważ sporo hałasował swoim niedokładnym wykończeniem, a mieścił co najwyżej dwa wilki Wtedy nic nie mówiąc, obszedł go naokoło. Wchodząc na drewniany podest, czułam, jak się nieco załamywał albo wręcz zginał pod wpływem ciężaru. Wydawał charakterystyczne skrzypy starego wyposażenia, co było katorgą dla moich uszu. Stanęliśmy przed drzwiami, po czym basior popchnął je prawą łapą, a te bez problemu się otworzyły.
- Mamy gości, ojcze. – Krzyknął, odłączając się od nas.
Niewielki domek miał stare, typowe meble. Wszędzie znajdował się kurz, a po różnych kątach były porozwalane przedmioty. Na wprost od nas leżał czerwony, niewielki dywan utkany w koronkę, w lewym górnym rogu znajdowały się szafki i mały blat, na środku średniej wielkości stół mieszczący cztery dusze z krzesłami naprzeciwko siebie. Przy lewej ścianie leżała stara, niezadbana, a nawet miejscami poszarpana kanapa w kolorze zbliżonym do zgniłego zielonego. W prawym górnym rogu znajdowała się również szafka, lecz i potężny basior z rogami, jak u szarego wilka, lecz dużo większymi, co powodowało pewnego rodzaju strach. Posiadał czarne umaszczenie i muskularne ciało. Odwrócił się w naszą stronę, po czym przemówił ochrypłym, szorstkim głosem:
- Po co one tu?
- Nie pasuje im nasza obecność.
- Ach tak? – Spytał oschle. – Usiądźcie.
Ceda pierwsza podeszła do stołu, zwijając lekko swój długi ogon ku górze, po czym usiadła na drewnianym krześle bliżej sofy. Niedługo później zrobiłam podobnież, lecz ja klepnęłam bliżej drzwi. Czarny wilk był dużo starszy od szarego, co można było dostrzec gołym okiem. Na lewej małżowinie posiadać dwa kolczyki w kolorze złota, a na prawej, jedno przetkane przez  pióro sójki. Wykonał jedynie jeden krok, ponieważ tyle go dzieliło od stołu, po czym wysunął krzesło, wydając charakterystyczny, niemiły dla uszu dźwięk, po wskoczył na niego i skierował wzrok na nas.
- Po co tu przyszłyście? – Spytał zirytowany.
- Od kiedy jesteście na tych terenach? – Zadałam pytanie, nie spuszczając z oka szarego basiora, który właśnie sprzątnął z blatu niepotrzebne rzeczy.
- Jakiś czas, ale nie rozumiem jednego… Przyszłyście tu tylko czepiać się nas, bo jesteśmy na tych terenach?
- Chcecie się czegoś napić? – Wtrącił młodszy.
- Nie. – Odpowiedziała Ceda. Również bym tak zareagowała, ponieważ nie ufałam im i nie wypiłabym nic, co by mi dali.
- Owszem, po to. – Odpowiedziałam na wcześniejsze pytanie. – Jesteście na cudzych terenach i musicie stąd- nagle pewien szelest przerwał zdanie, które miałam wypowiedzieć. Spod dywanu słychać było przez chwilę jęk. Jak skuta, wgapiałam się w te miejsce, gdy nagle oderwałam stamtąd wzrok i skierowałam go na basiora. Na jego twarzy jedynie dostrzegłam półuśmieszek, który nie wróżył nic dobrego.

Ceda?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz