wtorek, 9 maja 2017

Od Sunset c.d Sorki: "Dołączam do rebelii"

Wszystko wydarzyło się bardzo szybko. Sorka ruszyła z oddziałem, a ja za nią po namowach o pozwolenie. Nie jestem wcieleniem wojownika, ale jeżeli mogłabym w chociaż najmniejszym stopniu pomóc, zrobiłabym to. Podziwiałam przywódczynię za jej organizację, ponieważ niejeden zbłądziłby w tym chaosie. Czułam się niczym na biegach przełajowych, jakie miałam ostatnio okazję wykonać za szczenięcych lat. Ten jednak był naładowany zdeterminowaniem i adrenaliną, którą, ilekroć próbowałam w choć w najmniejszym stopniu zmniejszyć, by myśleć bardziej racjonalnie, nie mogłam. Przynajmniej wydawało mi się tak przez pewien moment. Sorka pierwsza prowadziła nas po lesie, a ja zamykałam bieg, więc miałam się na baczności, rozglądając się uważnie dookoła. W pewnym momencie moje uszy przekręciły się lekko w lewo i to nie za sprawą odgłosu tuptających łap oddziału wadery, lecz z innego powodu, którego nawet się nie spodziewałam. Od razu po tym sygnale, skierowałam swój łeb w stronę, w którą wskazywał odruch. Wtedy moim oczom ukazał się zielony basior, który tułał się po pobliskich krzewach, trzymając łeb tuż nad ziemią. Spodziewałam się, że ma związek z rebelią, więc gwałtownie się zatrzymałam, po czym podbiegłam do miejsca, gdzie widziałam wilka. Nikogo nie było. Przez pierwszy moment myślałam, że coś mi się przewidziało, ale wydawało się to co najmniej dziwne. Z uwagą rozejrzałam się jeszcze dookoła w poszukiwaniu jakiegoś żywego stworzenia, które mogłoby być potencjalnym zamieszanym w zaistniałą sprawę. Niestety nic nie zdołałam dostrzec. Mój węch jednak czuł czyjąś woń, a słuch naprowadzał mnie na pewien trop, lecz tak niewyraźny i odległy, że równie dobrze mogłaby być to hasająca po polanie sarna. Otrząsnęłam się, po czym od razu rzuciłam do biegu. Kierowałam się prostą drogą tak szybko, jak mogłam, lecz po pewnym czasie natknęłam się na rozbicie dróżki. Z obydwu było czuć woń wilków, a sucha gleba nie pomagała w dostrzeżeniu świeżych śladów. Koniec końców postanowiłam skierować się w lewo, ponieważ stamtąd czułam mocniejszy zapach. Hałas spowodowany biegiem już dawno ucichł, a zamiast tego nastało cisza. O ile zazwyczaj lubię, gdy mi towarzyszy, to teraz mogła być zgubą dla mojej odwagi. Wsunęłam pazury i analizując dokładnie tor przede mną. Wsunęłam żółte pazury, omijając hałasującą, martwą naturę. Również z tego powodu tylne łapy stawiałam na śladach przednich, co pozwoliło mi na całkowitą ciszę i możliwość nasłuchiwania otoczenia. Droga wydawała się nie mieć końca, gdy nagle usłyszałam hałas oraz liczne okrzyki. Momentalnie zeszłam ze szlaku, zapuszczając się w głąb lasu. Byłam wtedy mniej ostrożna, ponieważ nie obawiałam się otwartej przestrzeni, na której nie będę mogła rozpłynąć się zza drzewa. W pewnym momencie stanęłam, prostując się i nastawiając wysoko uszy. Krzak nieopodal mnie był wysoki, więc miałam nadzieję, że nikt ani nic się za nim nie kryje. Zmarszczyłam brwi, kiedy zaczęłam dosłuchiwać się coraz to głośniejszych i szybszych kroków. Gdy miałam wyjrzeć zza krzaka, moim oczom ukazała się przelatująca nade mną Sorka. Szybko wylądowała, uprzednio kierując przednie łapy ku ziemi, by zaraz potem pobiec dalej. Miałam już coś powiedzieć, lecz nagle wiele więcej wilków z oddziału zaczęło wyłaniać się zza gąszczy drzew, po czym podążyły za swoją przywódczynią. Poczułam pewne zignorowanie, ale z napływu tylu emocji nie dziwiłam się, że zostałam niezauważona. Zaczęłam za nimi biec, omijając wszelkie kory dębów i krzewy, gdy nagle zawalił się przede mną ogromny pień buku. Otworzywszy szeroko oczy ze zdumienia. Ostro zahamowałam, by nie wpaść w płonącą korę. Szybko się odwróciłam, skanując na nowo okolicę, gdy nagle zza upadłego drzewa zobaczyłam zieloną sylwetkę wilka, który po dostrzeżeniu, że skierowałam na niego wzrok, zniknął mi z oczu i uciekł. Bez zastanowienia przeskoczyłam przez część drzewa, nieposiadającą gałęzi, po czym ruszyłam na pościg „życzliwego” mi wilka.
- Wybacz, Berkanan. – Mruknęłam, pozostawiając resztę lasu na pastwę ognia.
Przepełniona energią do działania, zwinnie omijałam przeszkody, co przyczyniło się do tego, że basiora miałam w polu widzenia i nie pozwoliłabym sobie na żadną ucieczkę z jego strony. Im dłużej biegłam, tym byłam bliżej niego. Skręcał, próbując mnie zmylić, lecz ja podjęłam się sposobu, jaki moja mama miała mi możliwość zdradzić. Mając wsunięte pazury, traciłam przyczepność, lecz to nie przeszkodziło mi w wykonaniu zamierzonej czynności. Kiedy byłam na odległości dosłownie paru metrów, zdałam sobie sprawę, że nie będę na tyle silna, by go powalić. Z tego powodu też, gdy ten skręcał zza jednym z buków, skoczyłam na przód, kierując przednie łapy ku jego tylnej kończynie. Podcięłam go, dosłownie. Pazury, które po zetknięciu z kończyną obcego wbiłam, zadziałały jak haki. Basior momentalnie się przewrócił, rozpraszając pył z ziemi. Wsunęłam pazury, ale tylko na moment, by wyjąć je z łapy wilka. Dla bezpieczeństwa jednak miałam je wyłożone, mogłam bowiem spodziewać się ataku. Podeszłam do rannego, który próbował się podnieść. Przyłożyłam go łapą do ziemi, nie pozwalając się ruszyć oraz pobierając z niego energię, po czym spytałam z zimną krwią, spoglądając w jego fioletowe oczy, które najwyraźniej się nad czymś rozglądały.
- Kim jesteś?
Zamiast odpowiedzi, usłyszałam warczenie. Jego długie, białe kły były mocno widoczne, lecz nie ugięłam się, powtarzając pytanie.
- Kim jesteś?
W tym momencie usłyszałam, jak ktoś się zbliża. Gwałtownie spojrzałam do przodu, gdzie wśród rozgałęzionych krzewów wyszedł Fergus, a za nim dwa inne wilki. Zdałam sobie sprawę, że nie powinno mnie tu być. Nie udawałam jednak zdziwionej. Mogłam się spodziewać, że jest w to wszystko zamieszany. Czemu jednak podpalił las? Co go do tego skłoniło? Nie znałam odpowiedzi, a do samego wilka czułam tylko wstręt i obrzydzenie.
- No, no. – Podchodząc na jego pysku, było widać ironiczny uśmieszek. – Zostaw go.
Nie widziałam sensu w sprzeciwianiu się. Wiedziałam natomiast, że jeżeli ktoś może na tym ucierpieć, to tylko ja. Podniosłam delikatnie łapę, dostawiając ją do swojej drugiej i w pełnej gotowości przyglądałam się zdrajcy. Od razu potem jeden z burych basiorów po prawej Fergusa, wziął rozpęd, po czym wybijając się tylnymi łapami, popchnął mnie na jedno z drzew, po czym zaczął mnie do niego przystawiać. Próbowałam się wyrwać, lecz ten nie dawał za wygraną. Był silniejszy i większy. W oddali słyszałam różne głosy, lecz byłam zbyt skupiona na tym o to Wilku. Skorzystałam więc ze swojej mocy, podobnie jak u uciekiniera, zabierając mu dyskretnie energię. Podniósł swoją prawą łapą ku górze, biorąc zamach i tuż przed nadchodzącym nieszczęściem, użyłam swojego promieniu, odpychając basiora na daleką odległość. Długo się nie zastanawiając, dyskretnie i tak, by się nie zorientowali, pokierowałam go ku niebu. Zdawałam sobie sprawę, że mnie nie puszczą, a tak może Sorka by zorientowała się, gdzie aktualnie się znajdujemy. Trwało to jednak bardzo krótko, ponieważ nie miałam siły, by go dłużej utrzymać Chwilę po tym rozmył się wśród ciemnego nieba.
- Co to do cholery wyprawiasz? – Podszedł rozwścieczony Fergus. - Zaraz się z Tobą rozprawimy. – Pokazał kły, przez co mogłam się spodziewać ataku.
- Sam mnie zaatakował, to była tylko samoobrona. – Odpowiedziałam, nie ruszając się z miejsca.
Wtedy przywódca rebelii schował swoje ząbki i złagodniał. Zauważyłam u niego wahania nastroju, więc mogłam się spodziewać dosłownie wszystkiego.
- Czemu dagaza tuła się po tym lesie całkiem samotnie w takim wydarzeniu? – Spytał z ironią swoim ochrypłym głosem, zachowując spokój.
Wiedziałam, że jeśli powiem prawdę, zostanę ukarana w nieprzewidywalny sposób. Szybko przeanalizowałam wszystko, co się stało odkąd spotkałam drugi raz Sorkę. Słyszałam od jednego z jej oddziału, że Fergus ma silniejszą część w armii. Wpadłam na dość kontrowersyjny pomysł, jak im pomóc, lecz konsekwencje mogły być tego ogromne wobec mnie. Jeżeli dołączyłabym do nich, zebrałabym przydatne informacje dotyczące rebelii, które pomogłyby watasze. Mogłabym ich wtedy rozbić od środka. Postawiłam wszystko na jedną kartę. Przyjaciele, ranga, honor rodu, wszystko… Wszystko stoi pod znakiem zapytania. Łudząc się, że bliscy zrozumieją moje postępowanie, odpowiedziałam po chwili wpatrywania się w napełnione nienawiścią oczy Fergusa.
- Chcę dołączyć do rebelii.
Kości zostały rzucone.

Sorka? A co tam u Ciebie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz