- Wybacz, Berkanan. – Mruknęłam, pozostawiając resztę lasu na pastwę ognia.
Przepełniona energią do działania, zwinnie omijałam przeszkody, co przyczyniło się do tego, że basiora miałam w polu widzenia i nie pozwoliłabym sobie na żadną ucieczkę z jego strony. Im dłużej biegłam, tym byłam bliżej niego. Skręcał, próbując mnie zmylić, lecz ja podjęłam się sposobu, jaki moja mama miała mi możliwość zdradzić. Mając wsunięte pazury, traciłam przyczepność, lecz to nie przeszkodziło mi w wykonaniu zamierzonej czynności. Kiedy byłam na odległości dosłownie paru metrów, zdałam sobie sprawę, że nie będę na tyle silna, by go powalić. Z tego powodu też, gdy ten skręcał zza jednym z buków, skoczyłam na przód, kierując przednie łapy ku jego tylnej kończynie. Podcięłam go, dosłownie. Pazury, które po zetknięciu z kończyną obcego wbiłam, zadziałały jak haki. Basior momentalnie się przewrócił, rozpraszając pył z ziemi. Wsunęłam pazury, ale tylko na moment, by wyjąć je z łapy wilka. Dla bezpieczeństwa jednak miałam je wyłożone, mogłam bowiem spodziewać się ataku. Podeszłam do rannego, który próbował się podnieść. Przyłożyłam go łapą do ziemi, nie pozwalając się ruszyć oraz pobierając z niego energię, po czym spytałam z zimną krwią, spoglądając w jego fioletowe oczy, które najwyraźniej się nad czymś rozglądały.
- Kim jesteś?
Zamiast odpowiedzi, usłyszałam warczenie. Jego długie, białe kły były mocno widoczne, lecz nie ugięłam się, powtarzając pytanie.
- Kim jesteś?
W tym momencie usłyszałam, jak ktoś się zbliża. Gwałtownie spojrzałam do przodu, gdzie wśród rozgałęzionych krzewów wyszedł Fergus, a za nim dwa inne wilki. Zdałam sobie sprawę, że nie powinno mnie tu być. Nie udawałam jednak zdziwionej. Mogłam się spodziewać, że jest w to wszystko zamieszany. Czemu jednak podpalił las? Co go do tego skłoniło? Nie znałam odpowiedzi, a do samego wilka czułam tylko wstręt i obrzydzenie.
- No, no. – Podchodząc na jego pysku, było widać ironiczny uśmieszek. – Zostaw go.
Nie widziałam sensu w sprzeciwianiu się. Wiedziałam natomiast, że jeżeli ktoś może na tym ucierpieć, to tylko ja. Podniosłam delikatnie łapę, dostawiając ją do swojej drugiej i w pełnej gotowości przyglądałam się zdrajcy. Od razu potem jeden z burych basiorów po prawej Fergusa, wziął rozpęd, po czym wybijając się tylnymi łapami, popchnął mnie na jedno z drzew, po czym zaczął mnie do niego przystawiać. Próbowałam się wyrwać, lecz ten nie dawał za wygraną. Był silniejszy i większy. W oddali słyszałam różne głosy, lecz byłam zbyt skupiona na tym o to Wilku. Skorzystałam więc ze swojej mocy, podobnie jak u uciekiniera, zabierając mu dyskretnie energię. Podniósł swoją prawą łapą ku górze, biorąc zamach i tuż przed nadchodzącym nieszczęściem, użyłam swojego promieniu, odpychając basiora na daleką odległość. Długo się nie zastanawiając, dyskretnie i tak, by się nie zorientowali, pokierowałam go ku niebu. Zdawałam sobie sprawę, że mnie nie puszczą, a tak może Sorka by zorientowała się, gdzie aktualnie się znajdujemy. Trwało to jednak bardzo krótko, ponieważ nie miałam siły, by go dłużej utrzymać Chwilę po tym rozmył się wśród ciemnego nieba.
- Co to do cholery wyprawiasz? – Podszedł rozwścieczony Fergus. - Zaraz się z Tobą rozprawimy. – Pokazał kły, przez co mogłam się spodziewać ataku.
- Sam mnie zaatakował, to była tylko samoobrona. – Odpowiedziałam, nie ruszając się z miejsca.
Wtedy przywódca rebelii schował swoje ząbki i złagodniał. Zauważyłam u niego wahania nastroju, więc mogłam się spodziewać dosłownie wszystkiego.
- Czemu dagaza tuła się po tym lesie całkiem samotnie w takim wydarzeniu? – Spytał z ironią swoim ochrypłym głosem, zachowując spokój.
Wiedziałam, że jeśli powiem prawdę, zostanę ukarana w nieprzewidywalny sposób. Szybko przeanalizowałam wszystko, co się stało odkąd spotkałam drugi raz Sorkę. Słyszałam od jednego z jej oddziału, że Fergus ma silniejszą część w armii. Wpadłam na dość kontrowersyjny pomysł, jak im pomóc, lecz konsekwencje mogły być tego ogromne wobec mnie. Jeżeli dołączyłabym do nich, zebrałabym przydatne informacje dotyczące rebelii, które pomogłyby watasze. Mogłabym ich wtedy rozbić od środka. Postawiłam wszystko na jedną kartę. Przyjaciele, ranga, honor rodu, wszystko… Wszystko stoi pod znakiem zapytania. Łudząc się, że bliscy zrozumieją moje postępowanie, odpowiedziałam po chwili wpatrywania się w napełnione nienawiścią oczy Fergusa.
- Chcę dołączyć do rebelii.
Kości zostały rzucone.
- Sam mnie zaatakował, to była tylko samoobrona. – Odpowiedziałam, nie ruszając się z miejsca.
Wtedy przywódca rebelii schował swoje ząbki i złagodniał. Zauważyłam u niego wahania nastroju, więc mogłam się spodziewać dosłownie wszystkiego.
- Czemu dagaza tuła się po tym lesie całkiem samotnie w takim wydarzeniu? – Spytał z ironią swoim ochrypłym głosem, zachowując spokój.
Wiedziałam, że jeśli powiem prawdę, zostanę ukarana w nieprzewidywalny sposób. Szybko przeanalizowałam wszystko, co się stało odkąd spotkałam drugi raz Sorkę. Słyszałam od jednego z jej oddziału, że Fergus ma silniejszą część w armii. Wpadłam na dość kontrowersyjny pomysł, jak im pomóc, lecz konsekwencje mogły być tego ogromne wobec mnie. Jeżeli dołączyłabym do nich, zebrałabym przydatne informacje dotyczące rebelii, które pomogłyby watasze. Mogłabym ich wtedy rozbić od środka. Postawiłam wszystko na jedną kartę. Przyjaciele, ranga, honor rodu, wszystko… Wszystko stoi pod znakiem zapytania. Łudząc się, że bliscy zrozumieją moje postępowanie, odpowiedziałam po chwili wpatrywania się w napełnione nienawiścią oczy Fergusa.
- Chcę dołączyć do rebelii.
Kości zostały rzucone.
Sorka? A co tam u Ciebie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz