Byłam w lesie. Zdezorientowana rozglądałam się dookoła w nadziei, że kogoś znajdę. Nagle zobaczyłam, jak Sorka wyskakuje zza krzaka, przeskakując mi nad głową, a za nią parę kolejnych wilków. Schyliłam łeb, żeby nie dostać po nim, po czym patrzyłam, jak biegną przed siebie. Zmieszana, podążałam za nimi, nic nie mówiąc. Nie wiem czemu, ale nie miałam takiej potrzeby. Wilczyca nawoływała coś, lecz nie mogłam wiele usłyszeć. Było bardzo głośno jak na środek lasu. Truchtając, rozglądałam się dookoła, by zorientować się, gdzie jestem. Słońce mocno grzało każdy skrawek lasu. W pewnym momencie na tyle mocno, że jego promienie słoneczne podpaliły parę pobliskich liści. Rozłożyste korony drzew buków w jednej chwili zaczęły płonąć. Stałam w miejscu, nie widząc sensu ucieczki do czasu, gdy gałęzie zaczęły spadać, a kory drzew płonąć. Próbowałam wydostać się którąkolwiek z dróg. Nie miałam dostępnego wyjścia. Po tym, jak coś się spalało, pozostawiając czarne prochy i odsłaniało białe tło. Zdziwiona dopiero potem zorientowałam się, że chmury również zaczynały się palić, pochłaniając w tym samym czasie niebo. Po upadku jednego z drzew rozległ się wielki huk i wtedy gleba zaczęła się spalać, sprawiając, że większość niej to była biała pustka. W moim oczach można było dostrzec strach, a zarazem bezradność. W powietrzu aż wrzało, lecz nagle zrobiło mi się zimno. Przestrzeń pochłaniał ogień, zdmuchując prochy w białą nicość, ale w pewnym momencie zapanowała w mojej duszy spokój, spowodowany chłodem, jaki odczuwałam. Nagle spod mojej tylnej lewej łapy usunął się grunt. Otworzyłam szeroko oczy z szoku, po czym bez opierania się, pozwoliłam sobie spaść w nicość.
Gwałtownie zerwałam się ku górze, podnosząc łeb i szeroko otwierając oczy, zrzucając tym samym listek, który zawitał na moim nosie. W pierwszym momencie lekko dyszałam, lecz z czasem się uspokoiłam, tłumacząc sobie, że to był sen. Zimno nadal mi doskwierało, zapadła bowiem noc. Nie czułam się dobrze ze świadomością, że pozwoliłam sobie na to tuż przed zmrokiem na tak widocznym miejscu, jak szczyt pagórka. Od razu wstałam, rozciągając się, by lepiej przygotować mięśnie do powrotu. Podczas wykonywania tej czynności usłyszałam szmer. Natychmiast się wyprostowałam, nastawiając uszy i wypatrując w ciemności zwierzęcia. Wyczułam woń wilka, z którym miałam ostatnio trochę do czynienia. Byłam pewna, że wśród gąszczy znajduje się Shadow. Po kolejnym dźwięku odwróciłam się odruchowo w stronę, z której on pochodził. Moja ostra postawa złagodniała, gdy zza drzew zauważyłam jej merdający w tę i we w tę ogon.
- Shadow, śledzisz mnie? – Spytałam nieco głośniejszym tonem, by ta mnie usłyszała, podczas gdy ptaki zaczęły odfruwać z gałęzi.
Nie odpowiedziała, a jedynie schowała ogon.
- Shadow… Wiem, że tam jesteś, chcesz pogadać?
Shadow?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz