- Nic, musiało mi się wydawać. – odpowiedziałam z opóźnieniem na poprzednie pytanie. – Idziemy? Raczej nic Ci już dziś nie pokażę.
- Jasne. – podparła się przednimi łapami, po czym wstała i wyprostowała się, spoglądając w moją stronę. – Gdzie mamy iść? – w sumie nie wiedziałam, gdzie. Powiedziałam tak, bo polana wydawała się niezadbana, więc jeśli jakiś odpoczynek, to przy krystalicznych jeziorze.
- Nie wiem… Dwa lasy stąd jest śliczne jeziorko? Może tam by odpocząć po tej długiej wędrówce?- zaproponowałam pierwsze lepsze, co wpadło mi do głowy.
- Racja. To raczej lepsze niż grzanie się na pustej polanie. – powiedziała, po czym wolnym ze zmęczenia krokiem poszłyśmy w stronę lasu.
Drzewa wprawdzie liści nie miały, ale dolne, jak i bujne piętro ich morza rozkwitało. Idąc pozbawioną zieleni ścieżką, wymieniałyśmy się zdaniami. Jednymi ciekawszymi, drugimi nie, ale ciszy nie było, co mnie ucieszyło, ponieważ nie lubię, gdy drugi wilk jest spięty. W pewnym momencie gwałtownie cofnęłam tylną prawą łapę, ponieważ czarny niczym smoła ptak, przeleciał niedaleko nas, wydając chrypiały, przerażający, jak i głośny dźwięk. Skierował się do pobliskiej gołej gałęzi, której złapał się swoimi niewielkimi szponami. Parę razy zatrzepotał piórami, po czym łagodnie przyłożył do siebie. Niby nic wielkiego, lecz w pewnym momencie przez ułamek sekundy zmienił swą formę. Czarny robak jakby znikąd siedział sobie na gałęzi. Chwilę, bo zaraz potem zastąpił go kruk- ten sam, którego wcześniej miałam okazję dostrzec.
- Widziałaś to? – spytałam, wiedząc, że to jednak nie są zwidy.
- Tak. – odparła ze spokojem.
- Co robimy? – ponownie zadałam pytanie.
Moment ciszy przerwał jej delikatny głos:
Shakuya?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz