poniedziałek, 13 marca 2017

Od Sunset c.d Shakuy'i: "Niewinny robaczek?"

Delikatny powiem wiatru, sprawiał, że czarny robak chwiał się, trzepocząc swoimi skrzydełkami. Nagle większa fala wiatru trafiła w jego lewy bok, przez co ten wręcz stracił równowagę, przekręcając się. W tej samej chwili ku moim oczom ukazał się kruk, lecz gdy wrócił na swój prawidłowy tor, wrócił do pierwotnej postaci. Zdziwiona spytałam się towarzyszki, czy też to widziała, ponieważ sądziłam, że to mogła być tylko moja wyobraźnia. Raczej nie wiedziała, o co mi chodzi, ponieważ jedynie niepewnie spytała, co miałam na myśli. Wtedy spojrzałam się na pierwszą lepszą rzecz, którą w tym momencie była trawa, lekko marszcząc brwi. Czy coś mi się ubzdurało? W tamtej chwili nie wiedziałam. Rozluźniłam się, przekręcając łbem na waderę, aby przyjrzeć się, co robi. Leżąc dokładnie przyglądała się źdźbłom trawy, szturchając nimi powolnym ruchem w tę i we w tę. Mimo że moim zdaniem nie było to ważne, nie chciałam jej podświadomie przeszkadzać, więc spojrzałam ku górze na bezchmurne niebo. Słońce mocno ogrzewało tereny, co mogło nawet zaszkodzić. Niektóre polany miały aż nadto promieni słonecznych, uschły. Jak to ze Słońcem- nie można na nie długo patrzeć, bo oczy bolą. Pomimo chwilowego kontaktu z kulą wodoru i helu, zmrużyłam oczy, odruchowo przekręcając łebkiem, jak najdalej. Otwierając je, mogłam jedynie zobaczyć białe smugi, które z czasem zaczęły znikać, a przed moimi oczyma ujawniać się las. Przetarłam je prawą łapą, po czym parę razy mrugnęłam- tak na wszelki wypadek. Odwróciłam się ponownie w stronę Shaku. Nie wiem dlaczego, ale akurat teraz nic mi nie przeszkadzało w przerwaniu jej czynności:
- Nic, musiało mi się wydawać. – odpowiedziałam z opóźnieniem na poprzednie pytanie. – Idziemy? Raczej nic Ci już dziś nie pokażę.
- Jasne. – podparła się przednimi łapami, po czym wstała i wyprostowała się, spoglądając w moją stronę. – Gdzie mamy iść? – w sumie nie wiedziałam, gdzie. Powiedziałam tak, bo polana wydawała się niezadbana, więc jeśli jakiś odpoczynek, to przy krystalicznych jeziorze.
- Nie wiem… Dwa lasy stąd jest śliczne jeziorko? Może tam by odpocząć po tej długiej wędrówce?- zaproponowałam pierwsze lepsze, co wpadło mi do głowy.
- Racja. To raczej lepsze niż grzanie się na pustej polanie. – powiedziała, po czym wolnym ze zmęczenia krokiem poszłyśmy w stronę lasu.
Drzewa wprawdzie liści nie miały, ale dolne, jak i bujne piętro ich morza rozkwitało. Idąc pozbawioną zieleni ścieżką, wymieniałyśmy się zdaniami. Jednymi ciekawszymi, drugimi nie, ale ciszy nie było, co mnie ucieszyło, ponieważ nie lubię, gdy drugi wilk jest spięty. W pewnym momencie gwałtownie cofnęłam tylną prawą łapę, ponieważ czarny niczym smoła ptak, przeleciał niedaleko nas, wydając chrypiały, przerażający, jak i głośny dźwięk. Skierował się do pobliskiej gołej gałęzi, której złapał się swoimi niewielkimi szponami. Parę razy zatrzepotał piórami, po czym łagodnie przyłożył do siebie. Niby nic wielkiego, lecz w pewnym momencie przez ułamek sekundy zmienił swą formę. Czarny robak jakby znikąd siedział sobie na gałęzi. Chwilę, bo zaraz potem zastąpił go kruk- ten sam, którego wcześniej miałam okazję dostrzec.
- Widziałaś to? – spytałam, wiedząc, że to jednak nie są zwidy.
- Tak. – odparła ze spokojem.
- Co robimy? – ponownie zadałam pytanie.
Moment ciszy przerwał jej delikatny głos:


Shakuya?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz