środa, 8 marca 2017

Od Sorki c.d. Dallany: "Zima wilkowi wilkiem"

Nie podobało mi się to.
Jaskinia z pozoru nie wyglądała źle - dobrze oświetlona, podparta drewnianymi belkami. Nawet ładnie w niej pachniało... Piernikiem i oliwą? Nie było wilgotno, podłoże stanowiły drewniane deseczki na przemian z miękką, ciemną ziemią. Spojrzałam na belki w wejściu. Były większe niż reszta, mocniejsze i bez zdobień. Podniosłam wzrok na ich szczyty,a tam, pod sklepieniem, wisiał płaski kawał drewna. Wyskrobane były na nim przecinające się linie, znaki. Zmrużyłam oczy, przyglądając się temu.
- Co do licha... - mruknęłam, nie mogąc zgadnąć, co to miałoby przedstawiać.
-Mapa! - Dallana uśmiechnęła się - trzeba ją jakoś...
Zamilkła. Ruszenie tej deski mogło zburzyć tunel i zagrzebać nas żywcem. Sięgnęłam do swojej torby, wyciągnęłam kartkę i kawałek węgla.
- Umiesz rysować? - Zapytałam ją z powątpiewaniem.
- Coś tam umiem - stwierdziła. Wręczyłam jej przedmioty.
Umiała szkicować, to trzeba było jej przyznać. W dwie minuty miałyśmy własną kopię mapy, całkiem czytelnie i starannie wykonaną. Dallam ruszyła przed siebie, ciekawsko spoglądając na mapę i prowadząc nas tunelami.
Powlekłam się za nią. Nigdy nie czułam dyskomfortu pod ziemią, a ten jaskiniowy korytarz nie mógł wywołać klaustrofobii. Był przestronny, powietrze dość świeże, co mnie zaskoczyło. Droga wydawała się być długa, więc rozejrzałam się po ścianach i podłożu. Chciałam zobaczyć, czy znajdę ślady jakiegoś stworzenia. To miejsce musiało zostać stworzone przez istotę rozumną. Powęszyłam, przyglądając się ziemi i po chwili pożałowałam. Ślady i tropy, które znalazłam, były mi zbyt dobrze znane. Nie chciałam ich więcej oglądać. Mimo to tropiłam dalej, zyskując nowe informacje. Znajomych śladów były setki, jedne stare i prawie niewidoczne, inne bardzo świeże i wyraźne. Wzdrygnęłam się. Czy one wciąż mogą tu być? Przypełzną, jeśli poczują mnie w pobliżu? Nienawidziłam tych drobnych, smukłych i obślizłych ciałek, wielkich, szparkowatych oczu, jaskrawych barw. Długich języków mlaszczących na mordkach tych paskudnych, małych...
- Sorka, co z tobą?
Dallam patrzyła na mnie, zatrzymując się parę metrów dalej. Uświadomiłam sobie, że zastygłam wpatrzona w ziemię. Miałam tylko nadzieję, że nie na tyle długo, by móc ujść za wariatkę.
- Wybacz - potrząsnęłam pyskiem, bezskutecznie próbując wykurzyć ze swojego nosa zapach przeklętych stworzonek - prowadź.
Towarzyszka przyglądała mi się jeszcze przez chwilę, następnie odwróciła się i postąpiła na przód. Ociągając się ruszyłam za nią, po chwili wahania ją dogoniłam. Milczała i nie pytała mnie o nic, za co byłam jej wdzięczna. Pewnie nie zdawała sobie sprawy, że oddaje mi przysługę.
Po paru minutach marszu korytarz rozszerzył się. Stanęłyśmy przed rozwidleniem. Na lewo rozpościerała się czarna dziura, wokół której ciągnął się szlam. Wyglądało to obrzydliwie, a cuchnęło jeszcze gorzej. Po prawej korytarz ciągnął się dalej, jednak już bez lamp, w całkowitej ciemności.
- Pięknie - Dallana spoglądała raz w lewo, raz w prawo i na mapę - śmierdząca, śluzowata dziura czy czysty, ciemny jak bez gwiezdna noc korytarz?
- Wybór jest chyba oczywisty... - Zaczęłam, po czym zawiesiłam się, dostrzegając maleńkie ślady. Paskudne, obrzydliwe, przeklinane przez lata ślady. Prowadziły do korytarza na prawo - idziemy w dziurę.
- Serio? - Nie wyglądała na zachwyconą, w jej głosie brzmiał wyrzut.
Nie zdążyłam nawet podjąć próby namówienia jej, bo z dziury wyskoczyło coś małego, porwało mapę z łap zaskoczonej Dallam i pognało z powrotem. Zamrugałam gwałtownie, zastanawiając się czy to były halucynacje, czy to stało się naprawdę. Moja towarzyszka otrząsnęła się z pierwszego szoku i skoczyła na lewo.
- Tak serio - odpowiedziała samej sobie, a ja pobiegłam za nią.

Dallam?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz