sobota, 18 marca 2017

Od Sunset c.d Shakuy'i: "Kółka"

Niepewnie przekręciłam łbem w stronę Shakuy’i. Ta wiedząc, że ją obserwuję, przestała spoglądać na pustą gałąź, a spojrzała się na mnie. Byłyśmy obok siebie, więc dziwnie wyszło, bo nasze pyski dzielił jedynie kawałek. Odsunęłam się pod pretekstem uwierającej pod łapą gałęzi.
- Lód – zaczęłam, strzepując z łapy piach – może się przydać.
- W jaki sposób? – Spytała delikatnym głosem, lecz nadal z tym samym wyrazem pyska.
Mogłam jej od razu odpowiedzieć na to pytanie, lecz dziwny, a zarazem nieznany mi zapach unosił się w powietrzu, przez co obłąkana powstrzymałam się od powiedzenia czegokolwiek. Chwilę spoglądałam na niebo, przekręcając srebrnymi oczami w poszukiwaniu tej dziwnej kreatury. Zrezygnowana, bo jedyne, co mogłam dostrzec to szare chmury, które nie pozwalają dać Słońcu zabłysnąć, postanowiłam przerwać ciszę.
- Może to trochę brutalne – westchnęłam — ale można temu czemuś zamrozić skrzydła. – Nie spodziewałam się, że coś takiego powiem. Przecież nie chciałam mu w rzeczywistości robić krzywdy.
- Żeby mu się złamały? – Zauważyła. – Robakowi?
Tak, miała rację, ale jej tego nie przyznałam. W końcu nie tak mnie wychowano. Gdyby jednak zamrozić skrzydła ptaka… Może i byłoby gorzej dla nas, ale lepiej dla niego.
- Nie. – Zaprzeczyłam łagodnie, robiąc kółka pazurem prawej łapy po ziemi. – Nieważne już… Nie wyszłoby.
- Jak wolisz. – Odwróciła ode mnie wzrok i skierowała go na niebo. Może szukała tego, co wcześniej ja?
Ponownie nastała cisza. Tak mi się przynajmniej wydawało. Piękny śpiew ptaków nic nie dawał, przynajmniej mi. Skupiałam swój wzrok na robionych przeze mnie kołach. Miały poprawne kształty, ale były takie same. Wszystkie w tym samym brązowym kolorze. Różniły się jedynie rozmiarem, a nie o to chodziło. Z tego powodu zaczęłam robić na niektórych paski, a na innych kropki. Tym razem podzieliłam je na dwie grupy. Na niektórych zrobiłam gwiazdki, przez co teraz były aż cztery podziały. Nieważne, jak ozdobisz każde kółko, zawsze będzie chociaż jedno takie same, niekoniecznie widoczne dla naszych oczu.
- Patrz! – krzyknęła nieco entuzjastycznie wadera, wskazując łapą na czarną plamkę. Czarną plamkę? To był ten szkodnik.
Odbijając się w stronę Shaku, żeby zobaczyć coś ważniego, zasypałam kółka brudem, jakim była lepiąca się ziemia. Nawet nie zwróciłam na to uwagi, to raczej naturalne u nas.
- Faktycznie. – skupiłam swój wzrok na latającym w oddali stworzeniu. – Biegnijmy za nim, bo znowu zniknie nam z oczu.
Wadera kiwnęła głową. Wymieniłyśmy na moment wzrokiem, po czym pognałyśmy w stronę specyficznego intruza. Zapomniałam o zrobionych przeze mnie kółeczkach. Nie były ważne, więc o nich zapomniałam, to normalne u nas. Prawda?


Shakuya?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz