- Widzisz go? - zapytałam, ale ona pokręciła przecząco głową. Czyli co? To koniec? Odleciał na dobre? Czy może po drodze spotkamy jeszcze jakąś gąsienicę, która zamieni się może w zająca? To mój drugi dzień w tej watasze, a już poznaje jej dziwności.
- Zgubiłyśmy go? - zapytała jakby samą siebie waderą, ale żadna z nas nie zaprzestała poszukiwań, dopiero gdy zauważyłyśmy, gdzie się znajdowałyśmy.
- Znasz to miejsce? - zapytałam mając nadzieję, że ten teren należy do watahy i nie wygląda na tak niebezpieczny, jakby się wydawało. Ale jej odpowiedź znowu była przecząca. Czyli jednak to miejsce mogłam osądzić po wyglądzie?
To było coś na wzór wąwozu, który otaczały wysokie drzewa, gęste, a ich gałęzie miały takie rozmiary, że promienie słońca nie mógł się przez nie przebić. To dawało temu miejscu charakter ponury i coś, co nawiązuje do horroru. Korzenie wystawały ze wszystkich stron piaskowych ścian. To tak, jakbyśmy utknęły w jakiejś wielkiej dziurze. Nie było tu niczego, prócz mchu i paru porostów. Zero trawy, kwiatów, czy nawet zwierząt. Na prawdę. Do moich uszu nie dochodziły żadne ćwierkotania ptaków czy szum wiatru. Tak, jakby to miejsce było oddzielone od reszty świata. Ale czy to by miało jakiś najmniejszy sens? W tej chwili go nie widziałam.
- Ej, zobacz – z obserwacji wyrwał mnie głos wadery. Szybko odwróciłam się w jej stronę. Wskazywała na małą czarną smugę, która znajdowała się na drzewie. Zmrużyłam oczy mając nadzieję, że to coś da, ale się myliłam. Po chwili wokół nas pojawiało się ich więcej, a z czasem gdy ich przybywało, czarne smugi zamieniały się w duże kruki.
- Lubisz ptaki? - zapytałam z ciekawości.
<Sunset?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz