Ceremonia Dołączenia była dla mnie... dość dziwna. Nigdy nie słyszałem o takich przykładach, jak dostania talizmanu, który ma cię reprezentować, czy coś takiego. Może dlatego, że nie interesują mnie tradycję i nie świętuje żadnych dni? Dla mnie to jest bezcelowe, każdy dzień nie różni się od innych, a że ktoś sobie wymyślił święto, to już nie moja sprawa. Jak ja nawet swoich własnych urodzin nie świętuje, być może dlatego, że nie jestem pewna kiedy się one odbywają. Wmawiam wszystkim, że to
dwudziesty dziewiąty luty, aby nie dociekali, oraz żeby nie świętowali. Same problemy tylko, trzeba wszystko organizować, umawiać się, co jest niepotrzebne.
A co do innych... słów, były one dla mnie pokręcone. Ansuz, Dagaz, Laguz, Raido... nie, dla mnie to wszystko jest bardzo dziwne. Zawsze była Alfa, Beta, Gamma i Omega. Ale w sumie to też nawet przyjemna odmiana, odsunięcie się od rutyny. Ale czy to ważne? Najpierw musiałam przejść tą dziwną ceremonię, a potem wysłuchiwać wszelkich wytłumaczeń. Zobaczymy, czy długo to posiedzę, może kiedyś wyruszę w świat. Ale to nie jest pewne, może mi się tu spodoba?
Naszą rozmowę przerwał jakiś huk. Chwilowo żadna z nas nie wiedziała o co chodzi, aż dostrzegłyśmy zarys niedźwiedzia między drzewami.
- A takie zwierzęta są agresywne na tych terenach? - zapytałam nieco się kuląc, będąc gotowa do ucieczki. Nie przepadam za walką, jestem raczej typem tchórza. Zero siły, jedynie szybkość, to mną głównie prowadzi. Ale co z waderą? Wolałam się dowiedzieć, czy jest jakiś sens bycia przygotowanym. Tutaj wszystko jest inne, nie wiadomo więc, czy zwierzęta także.
- Zależy - odpowiedziała.
Stałyśmy w miejscu i patrzyłyśmy na osobnika, który nie ruszał się. Opierał się o drzewo i po minucie stanął normalnie na czterech łapach i nieco się przybliżył. Miałam ochotę zawrócić i uciec, ale to nie było potrzebne. Zwierzę węszyło chwilę, patrzyło na nas obojętnym wzrokiem, a następnie skierował się w inną stronę.
- Zazwyczaj nie atakują bez powodu - tak, to też było... inne. W mojej starej watasze gdy się spotykało niedźwiedzia, nie ważne czy go atakowaliśmy, czy nic nie robiliśmy i tak kończyło się to walką. Każde takowe zwierzę nas atakowało, a my się broniliśmy. A przy okazji zdobywaliśmy pożywienie.
- Dobrze wiedzieć - stwierdziłam, po czym rozluźniłam mięśnie. Otrzepałam się nie wiadomo z czego, po czym ruszyłyśmy dalej.
- Jaki jest twój żywioł, jeśli mogę wiedzieć? - zapytała. Spojrzałam w jej stronę. Nigdy nie lubiłam mówić o sobie, ale była miłą waderą, więc nie stosowne by było z mojej strony nie odpowiedzenie, a tym bardziej skłamanie.
- Władam między innymi śniegiem - odpowiedziałam. Skinęła głową
- Czyli potrafisz go stworzyć? - przytaknęłam. - Nawet w tej chwili? - pokręciłam przecząco głową.
- Chyba, ze iluzję - i na tym się skończyła rozmowa na temat mojego żywiołu.
Sunset zaprowadziła mnie po jakimś czasie do świątyni, która znajdowała się w ogromnej grocie, pod jakimś wodospadem. Wadera nazwała do Matką Rzek, czy jakoś tak. Na początku widziałam jedynie strumień wody, nic więcej. Dopiero gdy zeszliśmy po jakichś schodach, zauważyłam, że za zwierciadłem wody znajdowała się owa jaskinia. W środku czekała na nas wadera, która była alfą watahy, czyli Ansuz'em. Przedstawiła się jako Dallana. Była szczupła, miała dość krótki ogon, ale puszysty i owinięty
jakimś rzemykiem, do którego przywiązane były dwa czarno białe pióra. Na lewej łapie miała podobny wisiorek. Miała ciemno brązowe oczy i wyglądała na miłą - bynajmniej dlatego, ze na jej pysku widniał delikatny uśmiech. Całe jej ciało pokrywało średniej długości brązowe futro, w różnych odcieniach.
Najpierw była rozmowa, wytłumaczyłam skąd pochodzę, a po krótkich formalnościach Dallana podarowała mi jakiś wisior. Z opowieści Sunset wynikało, że był to mój Talizman Reprezentacji. Pierwszy raz słyszałam o czymś takim, a gdy dotknęłam tego czegoś, na chwilę ja i talizman zaświeciliśmy białym blaskiem. Miał taki sam kształt, wzór i kolor, jak mój znak na torsie. Był bardzo ładny, podobał mi się, ale nie znałam jeszcze jego mocy. Nie miałam czasu na dłuższe myślenie, ponieważ po tym zaczęła
się rozmowa z innymi wilkami. Poznałam jeszcze trzech członków tej watahy. Swen, który był szpiegiem, wojowniczkę Shadow oraz obrończyni Sorkę, której to imię dla mnie nieco dziwnie brzmiało, ale nic nie podziałałam w tej kwestii.
<Sunset? Co dalej?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz