Nieznajoma spięła się jak sarna, która wyczuwa zagrożenie. Nie znałam jej. Czyżby kolejny nowy wilk? Nigdzie nie widziałam talizmanu, chyba, że był nim ten czerwony pędzelek, który zwisał z prawego ucha. Postąpiłam kilka kroków, patrząc prosto w czerwone, czujne oczy.
- Nie znam cię.
- Ja... Przechodziłam tędy z przyjacielem. Nie chcę kłopotów. - Czyli obca. Jej głos był lekko schrypnięty. Popatrzyłam na zdobycz. Szłam za tym tropem dosyć długi czas, a w ostatniej chwili koziołka sprzątnęła mi sprzed nosa osoba, która...
- Bezczelna jesteś. - powiedziałam, zirytowana. - Skoro nie szukasz kłopotów, nie powinnaś polować tutaj, na terenach watahy. I tak nie jest łatwo o zwierzynę, do wiosny daleko. - powiedziałam sucho. Byłam pewna, że oczy mi przyciemniały.
- To by było na tyle, jeśli chodzi o przyjacielskie stosunki. - Rzuciła i jak gdyby nigdy nic zaczęła się oddalać.
- Jakbyś tu była przyjacielsko, najpierw spytałabyś się, czy możesz zapolować na moim terenie - powiedziałam na tyle głośno, by mnie usłyszała i ruszyłam z zamiarem zatrzymania jej. Odpowiedziała milczeniem, ale po chwili jakby jej się coś przypomniało, bo odwróciła się i spytała:
- Jeśli dołączymy do watahy, będziemy mogli swobodnie poruszać się i polować w okolicy?
- Tak. Z chęcią przyjmujemy nowe wilki, o ile nie przychodzą tu tylko, by podebrać zwierzynę. Jestem Dallana, ansuza watahy Berkanan. - zmarszczyła brwi, słysząc to słowo, ale zaraz wyraz zastanowienia minął. - Dlaczego mówisz "my"?
- Ceda, miło poznać. Asmodeus to mój przyjaciel, rozdzieliliśmy się, on poluje z powietrza.
- Faktycznie widziałam lecącą postać, ale nie zwróciłam na nią zbytniej uwagi, bo śnieg wystarczająco przeszkadza tu, przy ziemi.
Właściwie nie byłam pewna, co, zwłaszcza w zimie, gdy zwierzęta kryją się w lasach, może upolować wilk z powietrza. Wadera wyraziła chęć, by zostać w watasze, nie miałam więc ani podstaw, ani chęci żeby ją stąd wyganiać, zwłaszcza, że lasy zieją pustkami. Zaproponowała mi wspólny posiłek, ale postanowiłam się obejść. Jedząc jeszcze ciepłe mięso, pytała mnie o sprawy związane z życiem i innymi wilkami. Wydawała się zaciekawiona tym, co mówiłam. Nie zamierzałam zapominać, że nie zachowała się uczciwie. Tak naprawdę nie wiadomo, czy nie zostanie tu, póki śnieg nie stopnieje i nie zniknie razem z tym drugim, jak mu tam było. Na razie mogłam przyznać, że całkiem dobrze się z nią rozmawia.
Szczątki koziołka zostały tam, gdzie zwierzę padło. Nie chciało mi się dzisiaj latać i zwoływać laguzy oraz Sunset, postanowiłam umówić się z Cedą i innymi na ceremonię dopiero jutro. Spacer był o wiele ciekawszą opcją, zaproponowałam więc zajrzenie do najbliższych miejsc.
Ceda?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz