poniedziałek, 12 czerwca 2017

Od Cedy c.d. Flliv

Zamurowało mnie. Nie spodziewałam się czegoś takiego. Mała wpatrywała się we mnie błyszczącymi oczkami, nie mogłam jej tego powiedzieć wprost.
- Wiesz... kochanie... - zaczęłam niepewnie. Jak mam się z nią obchodzić, żeby jej nie przestraszyć? Mogę ją przytulić? Nie będzie mi miała tego za złe? Nie poczuje się zraniona?
- Tak?
Objęłam ją delikatnie, a kiedy nie stawiała oporu, przysunęłam ją do siebie i przycisnęłam do piersi. Nagle wczepiła się we mnie i wtuliła nos w czarne futro.
- Oni mnie porzucili, prawda? - usłyszałam zdławiony głos. Nie wiedziałam czy może nie płacze.
- Nie wiemy tego, Flliv. - powiedziałam cicho, głaszcząc ją po białej głowie.
- Ale ja to czuję, Cedo. Oni mnie nie kochali, prawda? - zadrżała. Teraz miałam pewność, że łkała.
- Wiesz, mała... - zaczęłam, ale urwałam w pół zdania. Chciałam powiedzieć, że może nie zrobili tego z czystej nienawiści, że może po prostu musieli, nie mieli innego wyjścia... Ale to chyba nie jest odpowiedni moment. Zamilkłam, nadal gładząc ją powoli po grzbiecie. Słyszałam, jak połyka ślinę i cicho łapie powietrze.
- Nie zostawisz mnie?
- Ja? Nie... Przecież powiedziałam ci, że możesz u mnie zamieszkać.
- Ale dopóki oni się nie pojawią...
- Spokojnie, Flliv... - odparłam, nie bardzo wiedząc jak wytłumaczyć młodemu wilczęciu tak skomplikowaną sytuację.
- Mogę mówić tak do ciebie?
- Cóż... - mruknęłam, podnosząc wzrok na ogień - Myślę, że musimy dać sobie czas, Wiewióreczko. Znamy się bardzo krótko, nie uważasz, że powinniśmy zaczekać?
- Może... Może trochę... - smarknęła, podnosząc na mnie pomarańczowe oczy. - Jak mam do ciebie mówić?
- Na razie Ceda, dobrze?
- A ty jak będziesz o mnie mówić?
- Flliv. Po prostu po imieniu.
Zagrzmiało i waderka odruchowo wczepiła się w moją sierść. Zaśmiałam się cicho i wstałam powoli. Flli siedziała z rozstawionymi łapami, zapłakanym pyskiem i opuchniętymi oczami. Starłam delikatnie łzę z jej przemokniętego policzka.
- Jest już późno. - odparłam nieco poważniej, patrząc ukradkiem na stertę papierów. Będę musiała wziąć kilkudniowy urlop, żeby zapoznać Flliv z nową sytuacją. Muszę poprosić kilku posłańców, żeby odbierali wiadomości od reszty zwiadowców i dostarczali je tutaj. Oczywiście za odpowiednią opłatą.
- Gdzie będę spać?
- Dopóki nie wykuję ci osobnego pokoju, możesz spać koło mojego posłania. - odparłam, kierując się do składziku. Wróciłam, targając w zębach grubą, jelenią skórę. Biała kulka, widząc moje starania, wpiła się zębami w przeciwną część futra. Uśmiechnęłam się, układając łóżko koło mojej wnęki. Przytargałam jeszcze kilka poduszek i niewielki, cienki koc. Na szczęście zbliżało się lato, więc noce przestawały być zimne. Na koniec dołożyłam jeszcze do ognia, aż ciepło wypełniło całe pomieszczenie.
- Dobranoc. - mruknęłam, zakopując się pod pomarszczoną płachtą materiału wyszywaną w krzywe, białe wzorki
- Dobranoc. - odrzekła młoda wadera, również wpełzając pod okrycie, patrząc na mnie dużymi oczami.
Na zewnątrz gruchnęło, a ja słyszałam, jak krople uderzają o skałę

~*~

- Przecież wiem, że to duży odcinek drogi. - mruknęłam, pocierając nos łapą. Głowa bolała mnie niemiłosiernie. - Dopłacę wam.
- Ile? - zapytała sucho Galla - Nie dość, że musimy latać o wiele więcej niż normalnie, to jeszcze będziemy mieć dłuższą zmianę.
- A ile byście chcieli? - zapytałam, patrząc na milczących Avaloona i Surię. Sięgnęłam po szklankę z wodą.
- Coś koło stówy.
- Jednorazowo?
- Nie, przez następne trzy wypłaty.
- Chyba sobie żartujesz. - odstawiłam naczynie, nawet nie podnosząc go do ust.
- Em... - zaczął nieśmiało rogaty basior. - Gallo, może to rzeczywiście za dużo?
- Słuchaj, Av, jeśli Pani Cedzie się nie chce...
Podniosłam wzrok ze złością.
- Skąd wiesz, że po prostu jestem leniwa? - warknęłam, masując skroń. Wadera otworzyła szerzej oczy.
- A coś się zmieniło przez ostatnią noc? - zapytała chłodno - Oprócz tego, że Panią boli głowa?
No tak, nie powiedziałam im o tym, że przygarnęłam szczenię.
- Cedo? - usłyszałam cichutki głosik za mną. Poczułam, jak coś ciągnie mnie za ogon. Odwróciłam głowę i ujrzałam Flliv, wczepioną w długie futro - Kłócicie się przeze mnie?
- Nie, Flli, nie przez ciebie. - odparłam, patrząc, jak mała spogląda na zszokowanych posłańców. Ich wyrazy pysków były bezcenne. - Możesz nas jeszcze na chwilę zostawić?
Waderka kiwnęła głową i szerokim łukiem wyminęła oddział, który nadal świdrował ją wzrokiem. Stuliła uszy i pisnęła, aż w końcu wyskoczyła na dwór.
- Tylko się nie oddalaj, masz siedzieć przy wejściu! - krzyknęłam za nią. Nie usłyszałam odpowiedzi. Skupiłam się znów na reszcie. - Naprawdę Pello i reszta nic wam nie powiedzieli?
- Coś tam wspominali... - mruknęła Suria - Ale nie sądziłam, że weźmie ją Pani do siebie. Myślałam, że raczej ją Pani odd...
- Cicho! - szepnęłam, stawiając uszy. - Nie ma takiej opcji!
- Głupia, przecież ta mała może to usłyszeć. - warknął Avaloon. Galla westchnęła.
- A więc ile nam Pani proponuje dopłaty?
- Sto pięćdziesiąt na jedną wypłatę. To tylko trzy dni. - mruknęłam, wykonując w pamięci szybki rachunek.
- Cóż, zważywszy na okoliczności - zaczął basior, ignorując piorunujące spojrzenie skrzydlatej wadery - MusiMY się zgodzić.
- Popieram! - krzyknęła Suria, ukradkiem zerkając na wkutą Gallę. Ta się nie odezwała, jedynie po dłuższej chwili kiwnęła głową.
- Dziękuję wam bardzo. - odetchnęłam z uśmiechem.
- Nie ma za co, Pani Cedo. - odparł rogaty wilk, a najmłodsza wilczyca przytaknęła. Cała trójka zasalutowała i skierowała się do wyjścia. Odprowadziłam ich na dwór, obserwując jak znikają w krzakach. Po chwili zwróciłam swoją uwagę na Flliv, która siedziała niemal całkowicie zanurzona w trawie, wyraźnie zainteresowana bliżej nieokreślonym stworzonkiem.

<Flliv?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz