środa, 15 lutego 2017

Od Dallany c.d. Sunset: "Nowe Porządki"

Wodospad nie był skuty lodem, ale rzeka w górnym biegu musiała zostać częściowo zatamowana przez bryły lodu, skały lub zwalone drzewo. „Przynajmniej można dotrzeć na miejsce zebrania suchą łapą” - pomyślałam, zbliżając się do Świątyni. Szybko jednak się przekonałam, że to nieprawda, bowiem osłabiony prąd „wyrzucał” wodę o wiele bliżej skały, niż zwykle. Westchnęłam i powoli minęłam strumień, wzdrygając się, gdy poczułam lodowate krople na karku.
W Świątyni zbierały się już wilki. Nie było nas wiele. Idąc w stronę ołtarza ofiarnego, przy którym wyrzeźbiony został piękny wizerunek Berkanan i Jaszy, prawie nie słyszałam rozmów, pojedyncze wilki tylko szeptały między sobą. Mogłam się domyślać, że nie dyskutują o niczym wesołym. Tylko kiedy to wszystko wróci do życia..? Zorientowałam się, że moje myśli po raz kolejny schodzą na tor tego, co miałam powiedzieć za chwilę, oraz tego, co czekało mnie oficjalnie od dzisiejszego dnia. Nigdy dotąd nie czułam zdenerwowania przed wystąpieniem, zwłaszcza, że miało to być dosłownie parę słów z mojej strony, ale też nigdy nie zależało mi tak na akceptacji ze strony wilków.
Zbliżył się do mnie Ranec, wilk, z którym zawsze byłam w dobrych stosunkach. On nie miał tu rodziny ani nikogo bliskiego. Pokazał mi listę obecnych wilków i powiedział, kto nie dotrze. Nie odzywałam się. Basior chciał chyba powiedzieć coś jeszcze i miałam nadzieję, że nie będą to kolejne bezsensowne słowa otuchy. Nie zdążyłam się o tym przekonać, bo w tym momencie dostrzegłam żółtą postać, co znaczyło, że południowa strefa dotarła. Przeprosiłam więc rozmówcę i poczekałam parę sekund, po czym zabrałam głos.
- Zapewne wiecie, po co się tutaj zebraliśmy. Choroba zabrała trzy czwarte naszej społeczności. - starałam się nie mówić zbyt zwięźle, ale ile można powtarzać podobne słowa? Przeszłam więc do rzeczy. - Każdy z nas kogoś stracił i ma prawo za nim tęsknić... - zawiesiłam na chwilę głos, po czym kontynuowałam - Ale życie toczy się dalej, a my nie możemy rozpaczać w nieskończoność. Dlatego jeszcze dzisiaj dajmy sobie czas na żałobę, a jutro postarajmy się wrócić do codziennego życia. - Skończywszy zdanie, słyszałam oburzone parsknięcia, ale nie zwracałam na nie uwagi i mówiłam dalej. - Na pewno się wam to uda. Jako nowa ansuza, muszę omówić również pewne kwestie. Po pierwsze, wprowadzam zakaz na sprowadzanie tu czekolady, motywów tłumaczyć nie muszę, bo wszyscy je znacie. Po drugie, stanowisko dagaza naturalnie przejęła znana wszystkim Sunset. Po trzecie, przypominam o nieobjętych stanowiskach - niektóre z nich są potrzebne na bieżąco. Tyczy się to również stanowisk laguz. Ode mnie to tyle, jeśli ktoś chce się wypowiedzieć, o coś zapytać lub coś przekazać, oddaję mu głos.
Spodziewałam się, że to przeciągnie się dłużej, niż było konieczne, ale nie wiedziałam, że gdy opuszczę świątynię, będzie już późny wieczór. Moje plany na krótką wizytę u nowej dagazy porzuciłam, a nasze drogi rozeszły się w przeciwnych kierunkach przy samym wyjściu, więc poza przelotnym „cześć” nie rozmawiałyśmy już tego dnia.
Kiedy znalazłam się w jaskini, ogarnęło mnie przyjemne ciepło. Ziewnęłam i zwinęłam się w kłębek na swoim posłaniu.
Zeskakując ze stopni na zimny piasek znajomej plaży zaledwie kilka dni temu, nie spodziewałam się, że czeka mnie ciąg wyczerpujących dni i niewiele lżejszych nocy. Miałam w tym czasie wystarczająco czasu, by wspominać, tęsknić i godzić się z odejściem rodziny i przyjaciół, z którymi nie miałam okazji się pożegnać. Zmęczona, zmrużyłam oczy. Senność rozproszyła myśli, a ja nie próbowałam z nią walczyć.

Koniec serii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz