czwartek, 13 kwietnia 2017

Od Sorki: "Spotkanie laguzów"

Był już wieczór. Przybyłam na miejsce jako pierwsza - stanęłam spokojnie na wzgórzu z widokiem na targ. Postanowiliśmy się spotkać tutaj, ponieważ każdy znał to miejsce. Dostać się tu nie było niczym skomplikowanym, a nasze spotkanie wydawało się nie być spotkaniem zbyt dużej wagi.
Czas, który spędziłam jako laguz mijał mi szybko. Podobała mi się nowa funkcja i czułam się w niej dobrze. Spotkania laguzów w połowie miesiąca wyczekiwałam niecierpliwie. I wreszcie na horyzoncie zamajaczyła sylwetka. Najpierw pojawił się Laycatin. Nie znałam go do tej pory. Wyglądał dosyć niecodziennie, ale nie zdziwiło mnie to. Był arcykapłanem, oni zazwyczaj wyglądają niecodziennie. Patrząc na niego poczułam dreszczyk emocji. Enigmatyczny, magiczny wygląd to nie wszystko, co było w nim intrygujące. Magnetyzujący wzrok, przyjazny uśmiech. Przywitał się, miał miły dla ucha głos. Pomyślałam, że były dobrym śpiewakiem.
Skinęłam mu pyskiem, odwzajemniając uśmiech.
- Ty jesteś Sorka, od wojennych? - Upewnił się - Laycatin, arcykapłan.
- To ja. Miło cię poznać.
- Wzajemnie.
Ceda jeszcze się nie pokazywała, więc zaczęliśmy rozmowę. Nawet się kleiła, Laycatin był rozmowny. Wymieniliśmy się faktami o sobie, co pozwoliło mi go lepiej poznać. Opowiedziałam mu, czym zajmuję się poza pracą laguza, trochę o tym jak się czuję w nowej roli. Odwzajemnił mi tym samym. Miałam wrażenie, że spodziewa się odrzucenia, gdy wspomniał o robocie patologa, ale nie ruszyło mnie to. Ktoś musi się tym zajmować, a jeżeli on to lubi, to sytuacja przedstawia się dobrze. Poruszyłam wątek śpiewanych pieśni i ballad. Zapowiadała się ciekawa konwersacja, ale nagle z cienia wyłoniła się Ceda.
Gdy wszyscy się już znaliśmy, przystąpiliśmy do części formalnej spotkania.
- Obecnie nie mamy żadnych wojen - zaczęłam jako pierwsza - więc nie mamy też dużo roboty. Staram się przede wszystkim utrzymać naszych wojowników i obrońców w dobre formie. Stratedzy z nudów opracowali chyba kilka taktyk obrony i ataku. Będzie z czego wybierać.
- Wygląda na to, że watasze nic nie zagrozi z taką dobrą linią obrony - wtrąciła Ceda.
- Nie jestem pewna - mruknęłam - jedna ze strategii miała na celu wykorzystanie kokosów przywiązanych do stada jeleni. Chociaż przyznam, że na planach wyglądało to skutecznie. Poza tym jedyne co nas niepokoiło w ostatnim czasie, to stadko centaurów. Mogłeś się spotkać z rannymi po tym wypadku - zerknęłam na Laycatina.
- Tak, zetknąłem się z tym. Medycy zajęli się tymi dwoma przypadkami i już stają na nogi. Sam także przyłożyłem łapę do ich ozdrowienia. Poza tym praca jak praca. Niedawno przeprowadziłem kontrolę pracy zielarzy, niedługo muszę wybrać się do szamana. Zdarzył się też incydent z kłótnią dwóch kapłanów, którym wyszły przeciwstawne wyniki w tłumaczeniu woli bogów. Musiałem ich rozsądzić, samemu tłumacząc. Nie jest to moje ulubione zajęcie, ale jak trzeba to trzeba. A jak u ciebie, Ceda? Coś nowego?
- Nic. Zwiadowcy rozesłani byli na początku miesiąca i od tamtej pory raporty nie wykazują nic nowego. Posłańcy dotrą z nowymi wieściami pewnie w tym tygodniu. Jeśli chodzi o straż graniczną, to pojawił się jakiś potwór przy źródle rzeki Matki, dobrze byłoby, gdybyś to załatwiła, Sorka.
- Twoi posłańcy mówią jaki to potwór?
- Prawdopodobnie mantikora.
- Niech to szlag...
- Będę miał co robić? - Zapytał Laycatin.
- Możesz mieć wiele do roboty, jeśli szybko się tym nie zajmę - odpowiedziałam - masz coś jeszcze, Ced?
- Nic więcej. Możesz wciągnąć w to polowanie mnie i moich zabójców, w ostatnim tygodniu nie mieli wiele do roboty, a wojownicy pewnie potrzebują odpoczynku po walce z centaurami.
- Zgoda. Dziękuję.
- To ja już naszykuję zbiór leczniczych ziół - zapewnił optymistycznie Lay.
- Na pewno się przydadzą - Ceda uśmiechnęła się - mamy coś jeszcze do omówienia?
- Raczej nie. Zajrzyjcie do mnie za dwa dni, zaopatrzę was w parę specyfików zanim ruszycie na południe.
- Zgoda - uśmiechnęłam się do nich - dobrze się z wami pracuje.
- Możemy stworzyć całkiem zgraną drużynę - Ceda odwzajemniła uśmiech.
- A jakże. - Lay wstał i spojrzał na mnie - Musisz kiedyś posłuchać moich ballad, Sorka. Mogą ci się spodobać.
- Ty moich też.
Pożegnaliśmy się. Laycatin i Ceda ruszyli, każde w swoją stronę. A ja zostałam na miejscu. Rozpaliłam ognisko i patrząc z wysokości na kolorowy, migający światłami targ zanuciłam jedną z moich ulubionych pieśni.

Zbudź Białe Wilki jutrzenko dnia
Zbudź Wilki według wojennych praw
Niechaj ich zapach tłumi woń krwi
Niech pośród bitew ich biel się tli

I choć dowódca gdzieś w polu legł
Każdy z nich silnie przed siebie biegł
Gdzie im dowódca pośród pól padł
Tam Wilki kwitną od wielu lat

Zamknij swe oczy, żołnierzu mój
Zamknij, płaczący gdzie dom jest Twój
Już konający kwiat w rękę weź
I zanuć słodką oddziału pieśń
Tam gdzie twa rozkosz - tam dusza Twa
Smutną piosenkę o wojnie gra


Ceda lub Laycatin, proszę o odpiskę. 

*Białe Wilki - rośliny o dużych, białych kwiatach, odznaczające się silnym zapachem. Rosną zazwyczaj na mogiłach

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz