- Co to? – Spytałam, domyślając się w rzeczywistości, od kogo była przesyłka.
- Nie wiem. – Wzruszyła ramionami, po czym rozwinęła kartkę.
Moją uwagę jednak zamiast tego przykuł dźwięk trzepotania skrzydłami. Spojrzałam na winejkę, która jakby nigdy nic swoim dziobem przeczesywała pióra. To nie mogła być ona, ponieważ dźwięk dochodził z dalszej odległości. Dallam dłużej się nie zastanawiając, zaczęła mi czytać, przemierzając uważnie tekst, co sprawiło, że ponownie skupiłam się na naszej misji:
- „Dwunasty Jeteń. Rok soli.” – „Jęknęła dziwnie, podnosząc delikatnie brwi ze zdumienia. Również nie wiedziałam, co to oznacza, ale wiedziałam, że reszta tekstu może nam to wytłumaczyć, więc nie przerywałam. – Dzisiejszego dnia spojrzawszy na moją miłość, zrozumiałem, że jest za późno. Nic nie podjąłby się tego, czegóż ona oczekuje. Poszedłem więc spytać Hermesa o zdanie, lecz ten niestety tylko potwierdził moje brutalne myśli. O owoc naszego uczucia będę jednak dbać, czuwając przy nim wraz z moim lisim druhem, który w razie końca mojego żywotu, zaopiekuje się Dorialem Se Kuvente. Żaden szlachcic z tego rudego mięsa nie jest, ale jego wierne wsparcie dziedziczymy od wieków. Pożegnałem się z Marilą Tayenkovą. Była to najcięższa decyzja w moim życiu, lecz nasz syn powinien mieć dogodne życie u boki innych ze stada. Przed odejściem jednak pomogłem jej dojść do mordowni, w której będzie mogła w spokoju wyzionąć pięknego ducha i dołączyć do nas. Do mnie. Obiecawszy jej wszystko, co tylko chciała, odszedłem ze łzami w oczach do mojego towarzysza, który podczas mojej nieobecności zajął się niewinną dzieciną. Wtem odebrałem Jonasowi z opieki mego syna, po czym kazałem mu udać się do miejsca, gdzie zawsze wraz z innymi chowa się na obrzeżach SMD. Linay Se Kuvente.” – Zwinęła ponownie kartkę, dając po sobie znać, żebym pierwsza skomentowała list.
- Kim był Linay Se Kuvente? – Zadałam jedynie jedno pytanie, wiedząc, że Dal nie zna nie odpowiedzi, mimo że w głębi serca liczyłam, iż jednak coś wie więcej.. Z tego powodu nie spytałam o wiele innych rzeczy , na które poszukuje odpowiedzi.
- Nie wiem. Chcę tylko tę przeklętą księgę. Nie mam potrzeby wgłębiania się w cudze życie… - Parsknęła zirytowana wadera. Nie próbowałam jej nawet uspokoić. Sam fakt, że to miało być tylko wejście do tego cholernego drzewka i wyjście z księgą, a stało się owijaniem w bawełnę, nie jest sprzyjające ani mi, ani Dallam.
Właśnie miałam odpowiedzieć, gdy ponownie skupiłam swoją uwagę na trzepot skrzydeł, który był wyraźniejszy niż wcześniej. Nastawiłam odruchowo uszy, kierując w tym samym czasie wzrok na lecące w naszą stronę gromadę winejek. W kształcie trójkąta pędziły w naszą stroną, przelatując nad lasem.
- Za Tobą. – Poinformowałam o tym Dallanę, unosząc lekko łeb ku górze.
Wadera obróciła się całym ciałem, po czym szepnęła nazwę ptaków, które lecą w naszą stronę. Wyglądała na skupioną, więc stanęłam obok niej. Winejka, która przyniosła nam liść, uniosła się do góry, latając w miejscu obok koron drzew. Nagle poczułam na ciele uderzający we mnie podmuch wiatru, gdy zaraz potem ptaki przeleciały nam nad głowami, kierując się nadal w tę stronę, co wcześniej. Gwałtownie odwróciłyśmy się, po czym ruszyłam do przodu, mówiąc:
- Biegnijmy za nimi.
- Po co?
- Skądś mamy tę kartkę. Może doprowadzą nas do SMD?
Wadera przytaknęła po czym ruszyłyśmy do biegu. Kątem oka zobaczyłam jeszcze, że winejka, przez którą podążałyśmy za ptakami,zniknęła. Domyśliłam się, że dołączyła do gromady.
Dallam?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz