Kątem oka ujrzałam białą twarz nieznajomej. Uniosłam głowę, podrywając się z ziemi, po czym wyszczerzyłam kły. Wilczyca wyraźnie się speszyła, spuszczając niewidome oczy.
- Dlaczego? - zapytałam głośno, mimo, że byłam pewna, że nie usłyszę odpowiedzi - Czy tam... w tej jaskini... To jesteś ty? - powiedziałam, już spokojniejszym tonem. Wadera pokiwała głową.
Nagle mnie olśniło. Jeśli jej ciało rozłoży się zupełnie, to zjawa już nigdy nie zazna spokoju, a przynajmniej nie dzięki normalnemu pochówkowi, ewentualnie jakimś skomplikowanym czarom. Musiałam zapewnić jej... Pogrzeb.
- Chcesz, żebym cię... - nie dokończyłam, ale niematerialna istota żwawo pokiwała głową. Odetchnęłam nerwowo, próbując przetrawić to, co będę musiała zrobić. Nie miałam wątpliwości, że nie zostawię jej zwłok na pastwę losu, a tym samym skażę duszy wilka na wieczną tułaczkę.
- Czy jeśli to zrobię, to będziesz mi mogła to wszystko wyjaśnić? - mruknęłam, siadając niezgrabnie, nadal jeszcze nie mogąc do końca pozbyć się szoku. Wilczyca wzruszyła ramionami, kręcąc głową. Zaczęłam się zastanawiać nad tym, jak właściwie mam pochować ciało. Nigdy tego nie robiłam, a na pogrzebie byłam zaledwie raz i... niewiele z niego pamiętam. Niemniej, do głowy przychodził mi tylko jeden sposób, który byłabym w stanie wprowadzić w życie.
- Posłuchaj... - zwróciłam się po długiej chwili do wadery, która uważnie minie słuchała - Czy mogłabym... znaczy... Ech - przetarłam kość nosową - Nawet nie wiem jak ci to zaproponować. Chcę wiedzieć, czy zgadzasz się na to, żebym cię... spaliła?
Obserwowałam reakcję nieznajomej. Jej twarz nie przejawiała żadnej emocji, ale po chwili namysłu żywo pokiwała głową. Nabrałam powietrza w płuca.
***
- Miejmy nadzieję, że to zadziała. - mruknęłam, ustawiając trzy Tarcze pod odpowiednim kątem. Uniosłam spory kamień i cisnęłam nim z całej siły, celując w błękitne runy. Miałam nadzieję, że nawet taki mały głaz może uszkodzić wcześniej uszkodzoną ścianę i spowoduje lawinę, która na zawsze zamknie jaskinię i uczyni z niej grobowiec. Przed podpaleniem ciała zamknęłam również wcześniej otworzone pomieszczenie, zostawiając jedynie niewielki otwór, przez który wpuściłam ogień. Wcześniej poprosiłam waderę, żeby sprawdziła, czy ciało już się spaliło, żeby ognień przypadkiem nie zgasł i nie zostawił wadery na wpół spopielonej.
Dzięki Tarczom kamień rozpędził się i uderzył w osłabioną ścianę. Rozległ się donośny huk, ale nie czekałam, aż kawałki skały spadną w chmurze pyłu. Odwróciłam się i wykonałam kilka dalekich skoków, aż zanalazłam się daleko od miejsca, w którym spadła lawina. Showałam się za starą, powaloną kłodą i czekałam, aż wszstko ucichnie. W pewnym momencie jeden z odprysków odłamał kawałek mojej kryjówki, a drzazgi pokryły mi pysk. Skuliłam się jeszcze bardziej, aż w końcu zapanowała cisza, przerywana tylko chlupotem wody w jeziorze. Wychyliłam się zza pnia i ujrzałam opadającą chmurę pyłu, a za nią górę ogromnych skał i kamieni. W okolicy walało się mnóstwo odłamków, a ja podeszłam powoli do jaskini, zaskoczona masywnością zawaliska. Usiadłam ostrożnie, nagle zdając sobie sprawę z rosnącej guli w moim gardla. Czułam się... źle i nieswojo.
Wiedziałam jednak, że mimo grobowca dusza wadery nie może jeszcze odejść. Poczułam jej obecność za sobą. Skupiłam się jednak na jedynej modlitwie jaką znałam, prosząc Jaszę o przyjęcie nieznajomej do siebie.
Nagle poczułam podmuch na sierści na grzbiecie. Odwróciłam się gwałtownie, mrużąc oczy przez nagłe, jasne światło, które pokryło trawę i niematerialną postać wadery.
CDN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz