wtorek, 25 kwietnia 2017

Od Pierra: "Dobro jest względne 5"

Stałem na pustynnej wydmie wraz z 99 wilkami Pustynnej Włóczni. Po wyczerpującym marszu przez pustynię kazali nam się przygotować do natarcia. Niektórym z nas - w tym mnie - zaczął się obraz przed oczami rozmazywać. Widziałem jednak jak się rozkłada stosunek sił. 10:1 dla nich. Samobójstwo - powiedzieli niektórzy. Traciliśmy ducha walki jak i jasność umysłu.
I wtedy pojawił się on. Teraz jest znany pod tą nazwą - Pierwszy Wojownik. Ja natomiast pamiętam, jak mówiłem na niego Ahmman.
- Wstawać leniwe skurwysyny! Do klinu! - zagrzmiał
Zabawne jest to, że wszyscy wstali. Praktycznie nikt nie stawiał oporu. Może potrzebowali dowódcy, który nada im wartość, zwrot i kierunek? A może po prostu nie mieli już sił, by ten opór stawiać...
Gdy już wszyscy się ustawili w kształt klinu, Ahmman dalej grzmiał:
- Dzisiaj żołnierze będzie największy test naszego życia. Test naszej determinacji. Siły! I wiary w to, że nam się uda! Idąc tu Słońce paliło, niczym ognie piekielne, a z łap zaczęła schodzić skóra. Ale powiem wam jedno! Nie po to tyle wycierpiałem, by się teraz poddać. Po to tyle wycierpiałem, by teraz odebrać nagrodę! Aby uczynić nasz kraj wielkim! Kto do kurwy jest ze mną?!
Wszyscy. Dosłownie wszyscy krzyknęli. A ja? Ja krzyczałem najgłośniej.
- W końcu nas zabiją - powiedział głosem jak dzwon. - Ale wpierw zaczną się nas bać!

***

Z każdym kolejnym tąpnięciem szarży widziałem to w oczach wrogów. Narastający strach. Wtedy już wiedziałem, że nam się uda. Po chwili zaczęli uciekać w popłochu.

*** ***

- Podróżowanie z Tobą to czysta przyjemność Pierro, szkoda że ten rejs dobiegł już końca. - powiedział Marcello, gdy stałem na kładce prowadzącej na ląd
- Nawet jeśli po alkoholu nie jesteś sobą - dodał z uśmiechem
Przewróciłem oczami.
- Nie lubię ckliwych pożegnań. Bywaj Marcello, kto wie, może nasze drogi się jeszcze kiedyś skrzyżują. - podsumowałem
- Na pewno. A! I kazano mi to Tobie przekazać.
Był to zapieczętowany woskiem list. Wziąłem list, skinąłem wilkowi na pożegnanie i odszedłem.
Otworzyłem go. Było w nim napisane: 'Cel: Wilki Berkanan'

***

- Ciekawe, czy ta zieleń na dłuższą metę im nie przeszkadza? - mruknąłem pod nosem, gdy kierowałem się leśną ścieżką przed siebie
Po krótkim czasie natknąłem się na jeziorko. Idealny by się w nim wykąpać. W końcu po tak długim rejsie należy mi się chwila wytchnienia. Stanąłem na dwie łapy i zacząłem się rozciągać. Po rozciąganiu nastała kolej na postawy ataku i obrony. Następnie zrobiłem kilka serii pompek i brzuszków. Gdy mięśnie odmówiły mi posłuszeństwa, zdałem sobie sprawę, że to idealna chwila na to, by się wykąpać. Zanurzyłem się w lodowatej wodzie.
Na pustyni bardzo rzadkie były takie sadzawki, przeważnie znajdowały się w oazach, a tam woda była mulista.
Unosiłem się kilka chwil na powierzchni jeziorka, gdy coś zwróciło moją uwagę. Poczułem czyiś wzrok na sobie. Wyskoczyłem błyskawicznie na brzeg i zacząłem się gorączkowo rozglądać. Pusto. No cóż, najwidoczniej mi się przewidziało.

***

Szedłem dalej leśną ścieżką, gdy nagle z zakrętu wyłoniła się jakaś postać. Po chwili mogłem określić jej wygląd. Była to wilczyca o futrze w kolorze mieszaniny wszystkich odcieni szarości. Coś jednak w niej zwróciło moją uwagę. Były to jej zielone oczy, oraz zielony medalion. Tak, z pewnością musi należeć do Wilków.
Zagrodziłem jej drogę, stanąłem na dwie łapy, napiąłem klatkę. Po co? Aby wyglądać groźnie. Z groźnymi wilkami się nie dyskutuje, groźnych wilków się słucha.
- Witaj! Należysz do pobliskiej watahy? - powiedziałem grubym głosem
Ona jednak nic nie odpowiedziała. Widziałem w jej oczach... nic...
- Chodzi mi o Wilki Berkanan.
Coś poszło źle, nie boi się mnie. No dobra to robimy to po staroświecku.
- Chcę się dołączyć. - powiedziałem z cynicznym uśmiechem na pysku.

Sorka?
(Jak masz jakieś pytania to priv)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz