Sha... Przecież wiesz, jeżeli ty uciekasz ja też. Przysięgałyśmy... Nie. To nie było to... Nie musisz już błądzić. Ja Ci pomogę wyjść na prostą. Już nie musisz błądzić bez celu. Teraz masz co zrobić. To było to... Wspomnienie mojego przyjaciela, to on mi pomógł...
Płomienie powoli gasły a ja opanowałam się. Czyli już wiem, z czego korzystać. Azeri... Ona też była w moich wspomnieniach, ale nie tych szczęśliwych... Rozejrzałam się, żeby sprawdzić jakie szkody wyrządziłam, cóż wypalona trawa i kilka innych. Ruszyłam przed siebie dalej, takich podróży potrzebowałam... To była taka przyjemna odskocznia od rzeczywistości. Wędrowałam sobie dalej, nie odczuwałam zmęczenia. Chyba powinnam robić takie wyprawy częściej, ale nie na tyle często by zaczęli coś podejrzewać. Moje podejrzenia się sprawdziły, bo zwierzę czy co to tam jest było dalej słyszalne, zatrzymało się dopiero po chwili. Przyjęłam pozycję obronną, bo nie wiedziałam czego się spodziewać. Po chwili poczułam zapach kogoś z watahy... Nie mogłam sobie przypomnieć kogo, ale no... Rozluźniłam się trochę wiedząc, że to sojusznik bądź sojuszniczka.
-Co ty tu robisz?!-moim oczom ukazała się Sunset, jedna z wader w watasze. Dagaz jeżeli się nie mylę...
-Powinnam zapytać o to samo.-warknęłam i czekałam na odpowiedź, dawno jej nie widziałam i z nią nie rozmawiałam, ostatni raz był na ceremonii
-Na zadane pytanie otrzymam odpowiedź?-zapytała troszkę zirytowana, miałam ochotę się trochę podroczyć z waderą.
-Na złe pytania otrzymasz złe odpowiedzi - odparłam, uśmiechając się sarkastycznie do Sunset- czyż nie tak?-oczekiwałam jej reakcji. Widziałam jak zaciska zęby, ja sama też zaciskałam, lecz by się nie roześmiać.
-Spójrzcie na to małe coś. Nie ma nawet siły na zamordowanie zwykłego szczenięcia.... Czarny wilk spojrzał na mnie z politowaniem, nie wiem czemu, ale poczułam smutek i zazdrość do Azeri która nigdy wcześniej nie miała takiej sytuacji, od razu się otrząsnęłam. Zamordowała moją przyjaciółkę... Potrafiła być miła, gdy tylko chciała.
-Dobrze, że nasza Zeri wyrośnie na przyszłość watahy.
Potrząsnęłam głową zdezorientowana, bo zdziwiło mnie wspomnienie.
-Wszystko ok?-usłyszałam głos Sunset, która siedziała trochę dalej. Spojrzałam na moje pazury i łapy. Moja moc znów wyrwała mi się spod kontroli... Zwykle jest tylko na pazurach i spodach łap, teraz sięgała mi wyżej...
-Ciaa... Przepraszam, czasem mi się tak zdarza. Coś jeszcze potrzebujesz? Bo w planach miałam dalszą wycieczkę- znów wróciłam do mojego chłodnego tonu i spoglądałam na waderę, która zacisnęła zęby i szykowała dla mnie najpewniej jakąś ripostę...
<Sunset? przepraszam, że tyle czekałaś c: >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz