Jednak wraz ze wstającym słońcem wstąpiła w nas siła i determinacja do zwrócenia stanu rzeczy na właściwy tor. Każde z nas było gotowe zrobić cokolwiek należy. Ansuza także doszła do siebie po wczorajszym wybuchu, a ja starałam się nie rozpamiętywać, po części niesprawiedliwego, osądu.
- Zanim podejmiemy jakiekolwiek kroki - oznajmiłam wilkom pod moją komendą - musimy mieć siłę, by je wykonać. Rozdzielicie się teraz i upolujecie sobie jedzenie. W grupach czy osobno, nie ma znaczenia. Nie oddalajcie się dalej niż zasięg mojego wycia. Ja i ansuza przedyskutujemy, co dalej. Macie być w formie, gotowi w każdej chwili. Rozejść się... - przebiegłam wzrokiem po wojownikach - wszyscy prócz Takvo. Z tobą chcę porozmawiać. - Skrzywiłam się - Czekacie na specjalne zaproszenie?
Rozeszli się niechętnie, popatrując na Takvo ze współczuciem. Podsłuchiwali, udając, że umawiają się, kto i gdzie będzie polował. Podstępne liski.
Takvo podszedł do mnie z podwiniętym ogonem i spuszczonym łbem.
- Wezwano mnie z powodu wczorajszego... Incydentu? - Pokiwałam głową w odpowiedzi. - Przepraszam, laguzo... Przyjmę karę ze skruchą. Pojmuję swój błąd.
- Spójrz na mnie, Takvo. W oczy, nie na łapy. Zostaniesz natychmiastowo wydalony z szeregów wojska.
- Rozumiem.
- Powoli. Zjesz z innymi, po czym ruszysz do lecznicy. Do swojego oddziału, jako posłaniec. Masz im zdać raport z tego, co tu się działo. Podnieś ich na duchu. I przekaż moje podziękowania. Gdyby nie oni, nie mielibyśmy szans. Następną bitwę wygramy dla nich.
Jego ogon zatrząsł się z ekscytacji. Głos uwiązł mu w gardle. Liznął mnie lekko po pysku i wystartował w stronę lasu.
Ja skierowałam się do Dallany.
__________
- Dobrze, że odesłałaś Takvo. W walce tylko zrobiłby sobie krzywdę - kiwnęłam głową. - Mówiłaś, że masz plan?
- Tak, ale Dallam, to dosyć kontrowersyjny plan.
- Domyślałam się. Przynajmniej tym razem się ze mną konsultujesz.
- Mm...
- Więc jak to sobie wyobrażasz?
Łyknęłam wody z naczynia i opowiedziałam Dallanie swój plan. Po jej pysku widziałam, że nie jest zadowolona.
- Nic z tego.
- Mówiłaś, że mam beznadziejnych szpiegów.
- Ale nie miałam na myśli, że masz zostać jednym z nich.
- Użyję polimorfii.
- Ty? - Zaśmiała się ironicznie - boisz się jaszczurek. Jaszczurek.
- Ja - próbowałam nie okazać rozdrażnienia - talizman reprezentacji.
- To głupota. NIgdy tego nie robiłaś, nie możemy powierzać tak ważnej sprawy niesprawdzonej metodzie. Poza tym zastanowiłaś się, kto podczas twojej nieobecności zajmie się wojskiem?
- Ty.
Dallam zamyśliła się, wyraź zagniewana. Nie miałam ochoty na kolejny wybuch krytyki.
- Pomyśl, Dallano. Nie mamy żadnej lepsze alternatywy. Nie wiemy, gdzie oni są, a jak szybciej ich znajdziemy, niż drogą powietrzną? Wiem, że dam radę, pozwól mi tylko spróbować. Przysięgam, że gdy tylko ich wytropię, natychmiast wrócę z wieściami. Żadnej samowolki. Pozostaje tylko kwestia tego, czy będąc tutaj nie zaniedbujesz obowiązków ansuzy...
- Właśnie będąc tutaj je wypełniam. - Westchnęła - wracasz od razu. Gdy tylko ich znajdziesz.
- Oczywiście. Dziękuję ansuzo.
- To votum zaufania może mnie słono kosztować. Nie zmarnuj tego.
_______
Uda się. Musi się udać. Tak dawno tego nie robiłam.
Gwałtowny wstrząs, potem skrzypnięcie kości. Przełknęłam ślinę. Zmalałam, trochę za bardzo jak na ptaka, mój język był nieco zbyt długi. Skupiłam się mocniej. Lekkość przyszła oszałamiająco szybko, a wraz z nią chętka na przekąskę i smak mięsa w dziobie.
Nie czas na mięso.
Moje myśli ograniczone do minimum, wyłapywały wszystkie szczegóły, równie szybko je zatracając. Widziałam więcej niż zwykle. Zamachałam skrzydłami, łapiąc wiatr. Jego prądy poniosły mnie chwiejnie i dopiero po dłuższym czasie lotu przypomniałam sobie o celu. Skręt raz i drugi.
Mam to. Czas znaleźć rebelię i skończyć ją raz na zawsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz