-Tak... Ja wysycham... - szepnęła. Spojrzałam na nią, najpierw na jej pysk, potem na resztę ciała. Nagle mnie olśniło.
- Woda... Tutaj jest wodospad! Pomóc ci, czy dasz radę sama?
- Nie, poradzę sobie. - odrzekła, podnosząc się chwiejnie na łapach. Stanęła wyprostowana, ale po chwili nogi ugięły się pod nią. Pospieszyłam z pomocą i podparłam ją z lewej strony. Laycatin również podszedł bliżej, gotów pomóc, jeśli Aurora znów straci równowagę. Przeszliśmy powoli przez Świątynię, podchodząc do wodospadu Matki. Zauważyłam, jak się ożywiła, kiedy stanęliśmy koło niego.
- Tyle wystarczy. - wadera lekko odsunęła się ode mnie. Zmarszczyłam brwi.
- Jesteś pewna? Woda może cię pociągnąć na dół i...
Nowa członkini nie odpowiedziała, jedynie kiwnęła głową. Schyliła się i po chwili wsunęła szybko do cieczy, znikając pod spienioną powierzchnią. Czekaliśmy chwilę, nie odzywając się. Mijały minuty, a ona dalej się nie wynurzała.
- Na Berkanan... - szepnęła Sorka, podchodząc do zbiornika - Przecież ją ściągnęło na dół!
Wtedy coś zamajaczyło pod taflą. Niewyraźny kształt przebił taflę.
- O tak, tego mi było trzeba! - usłyszeliśmy spokojny głos. Aurora oparła się łapami o brzeg jeziorka i patrzyła na nas chłodnymi oczami, tak niepasującymi do przyjemnego pyska. Zbliżyłam się powoli, a pędzel kołysał mi się przy uchu. Nie chciałam podchodzić za blisko, nie lubię głębokich miejsc.
- Jak się czujesz?
- Znacznie lepiej, dziękuję. - odparła, a po chwili odchyliła się i zrobiła przewrót w wodzie, ochlapując niektóre wilki. Odskoczyłam zaskoczona, kiedy zimne kropelki opadł mi na pysk. Zauważyłam jednak, że Aurora wychyliła łeb z wody, tak, że widać jej było jedynie oczy. Przeszył mnie dreszcz, kiedy wyobraziłam sobie, że to nie są wcale ślepia wilka. Mimowolnie odsunęłam się od jeziorka pod pretekstem porozmawiania z Dallaną.
- Masz już kogoś, kto będzie ją oprowadzał? - zapytałam, nie chcąc, żeby ktoś zauważył moje zakłopotanie.
- Myślałam nad tobą. Reszta ma łapy pełne roboty. - wyjaśniła Ansuza.
- Tak jak ja. - mruknęłam, przypominając sobie stertę papierów na biurku i Flliv, którą trzeba było się zająć.
- Wiem, ale niestety pozostajesz mi ty. Orientujesz się, gdzie są rebelianci, jakich miejsc trzeba unikać. Wysłałabym zwykłego wilka, ale w obecnych czasach...
- A co z Flli?
- Wynajdę kogoś, kto jej potowarzyszy, kiedy ciebie nie będzie.
- Sokoro tak, to chyba muszę się zgodzić. - odparłam niechętnie.
- Dziękuję.
Kiwnęłam głową, starając się ukryć irytację. Westchnęłam cicho i obejrzałam się za siebie. Zobaczyłam Aurorę stojącą na brzegu z futrem ociekającym wodą, oraz laguzów. Nie byli pewni co robić. Podeszłam do Laya i Sorki.
- Cóż. - zaczęła Dallana - Spotkanie i Ceremonia są zakończone. Dziękuję wam za przybycie, musimy się pożegnać w tych niecodziennych okolicznościach. Auroro, po terenach oprowadzi cię Ceda. - wskazała na mnie głową. Skinęłam nowo przybyłej łbem i patrzyłam, jak reszta odchodzi w swoje strony. Kiedy zostałyśmy same, zwróciłam się do wilczycy.
- Cóż, Dallam już mnie przedstawiła, ale to nie szkodzi. Ceda, laguza zwiadowców.
- Aurora.
- Miło mi cię poznać. - uśmiechnęłam się. - Zaczniemy od zachodu, dobrze?
Nie odpowiedziała, jedynie ruszyła za mną szybkim krokiem.
- Myślałaś już jakie stanowisko obejmiesz?
<Aurora?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz